Projekt Niuu jest wyjątkowo ambitny. - Mamy umowy na przedruki z kilkunastoma gazetami ze świata i portalami internetowymi. Ale nie mamy dziennikarzy, nie mamy maszyn drukarskich i sieci dystrybucji. Wszystko wynajmujemy - działamy na zasadzie outsourcingu. Dzięki temu koszty uruchomienia Niuu są niewielkie - komentował jeszcze przed ukazaniem się pierwszego numeru twórca tzw. spersonalizowanej gazety Wanja Oberhof.

Reklama

Ile dokładnie wydał wraz z Henrikiem Tiedmannem na dziennik, która ma stać się odtrutką na zapaść na rynku prasy? Szefowie projektu milczą, wczoraj nie mieli nawet czasu, by wpisać na twitterze najnowsze wiadomości. Odpowiada jedynie biuro prasowe, które zasłania się tajemnicą handlową. Biznes plan przewiduje, że w ciągu pół roku Niuu musi zyskać w Berlinie co najmniej 5000 czytelników,z których każdy zdecyduje się wyłożyć codziennie 1,2 euro (więcej niż za Bild czy berliński dziennik Tagesspiegel). To, plus pieniądze z reklam, ma pozwolić na podbój Niemiec.

Debiut okazał się udany. Nie zanotowano - co najważniejsze - spóźnień, choć Niuu nie powstaje jak tradycyjna gazeta. Najpierw trzeba się zalogować na internetowej stronie projektu i wybrać czas subskrypcji - 25, 75 czy 150 dni. Do godz. 14.00 należy wskazać tematy, o których chcemy przeczytać następnego ranka. Potem do pracy wkraczają internetowe roboty. Przeglądają gazety, z którymi Niuu podpisało umowy o przedrukach (18 tytułów, głównie niemieckich, ale też z USA i Rosji), najpopularniejsze blogi i lokalne fora internetowe. Wybrane materiały są przesyłane do drukarni, która wydaje jeden egzemplarz gazety. Przed godz. 8.00 24-stronicowa Niuu czeka na unikatowego czytelnika w skrzynce pocztowej lub na wycieraczce.

Czy Niuu ma szanse wywrócić do góry nogami pogrążony w kryzysie rynek prasy? - To bardzo ciekawe zjawisko, które można nazwać papierową odpowiedzią na internet - tak jak w sieci czytelnik wskazuje, co chce czytać - mówi nam Anna McFeran z katedry dziennikarstwa na uniwersytecie londyńskim. Ale, jak dodaje, papier to także największa słabość Niuu. - Przy całej swojej innowacyjności to tradycyjna gazeta, które serwuje zestaw wczorajszych wiadomości. A to właśnie z tego powodu od klasycznych gazet odwrócili się czytelnicy, którzy przeszli do internetu. Co więcej Niuu jest drogie. Zapewne skończy jako pismo młodych, którzy chcą iść pod prąd, ale i tak w końcu wybiorą internet - dodaje.

Reklama

Ale Oberhof i Tiedmann odpierają tę krytykę. - Zapytaliśmy czytelników, jaką drogą chcą otrzymywać gazetę: elektroniczną, na komórki czy może na papierze. Okazuje się, że ludzie wciąż doceniają papier i to mimo jego wad - stwierdził Oberhof. - To jest to, na co czekałem. Trzymam za was kciuki, bo jesteście inni - komentował wczoraj na facebooku jeden z internautów, który dziś otrzymał rano nową gazetę.