Na razie Kijów regularnie płaci za gaz dostarczany przez Gazprom. Jednak unijni dyplomaci obawiają się, że z powodu szybko powiększającego się deficytu budżetowego Ukraina zacznie zadłużać się wobec Rosjan. Właśnie dlatego już wczoraj Unia i Rosja zawarły „gazowy pakt wczesnego ostrzegania”. Zobowiązuje on Moskwę do zawiadomienia europejskich odbiorców przynajmniej z kilkunastodniowym wyprzedzeniem o spodziewanym wstrzymaniu dostaw dla Ukrainy. Dzięki temu Bruksela będzie miała czas na uruchomienie zapasów strategicznych i pomoc dla poszkodowanych krajów członkowskich.

Reklama

Na tym jednak kończy się zgodność poglądów między Moskwą i Brukselą w sprawach energetyki. Unia chce, aby na szczycie w Sztokholmie Miedwiediew zobowiązał się, że ewentualny spór między Rosją i Ukrainą nie będzie miał wpływu na dostawy rosyjskiego gazu dla Unii. Moskwa taką możliwość odrzuca. - Udzielenie gwarancji w sprawach, które nie są od nas zależne, nie byłoby odpowiedzialne - przekonuje rosyjski ambasador przy UE, Władimir Czyżow. Unia nie ma z kolei zamiaru zobowiązać się do pokrycia ukraińskiego długu za dostawy rosyjskiego gazu, na co naciska Kreml. - Mam nadzieję, że Ukraina zapłaci za gaz. Wykluczamy możliwość udzielenia Ukraińcom pożyczki - podkreśla Andris Piebalgs, komisarz UE ds. energii.

Rozmowy Unia-Rosja prowadzone są równolegle do gazpromowskiej ofensywy, której celem jest ostateczne usankcjonowanie budowy dwóch strategicznych gazociągów omijających kłopotliwe dla Moskwy kraje takie jak Białoruś i Ukraina - South Stream i Nord Stream. W sobotę Słowenia zgodziła się na budowę przez jej terytorium gazociągu South Stream, który ominie Ukrainę. Realizacja projektu jest właściwie przesądzona, bo wcześniej na inwestycje przystały już pozostałe unijne kraje tranzytowe: Węgry, Grecja i Bułgaria.

To stawia pod znakiem zapytania budowę gazociągu Nabucco z Azji Środkowej, który miał nieco ograniczyć zależność Unii od dostaw rosyjskiego gazu. Powstanie dwóch potężnych gazociągów dostarczających surowiec do Europy Południowo-wschodniej nie jest ekonomicznie uzasadnione. Tydzień temu na powstanie innego rosyjskiego gazociągu, Nord Stream, zgodzili się z kolei Szwedzi i Finowie.

Reklama