Do bezpośredniej konfrontacji obu francuskich polityków już zresztą doszło. Jak ujawnił w tym tygodniu magazyn Le Point, Dominique Strauss-Kahn znalazł okazję do policzenia się ze swoim rywalem podczas wrześniowego szczytu przywódców G20 w amerykańskim Pittsburghu. Gdy zobaczył, że francuski prezydent udaje się do toalety, skoczył za nim: – Mam już powyżej uszu potwarzy o moim życiu prywatnym, pogłosek o rzekomych zdjęciach, które mogłyby mnie skompromitować. Wiem, że to wszystko wychodzi z Pałacu Elizejskiego. Powiedz swoim chłopcom, aby przestali, bo inaczej rozliczymy się w sądzie!

Reklama

Fikcja? Ani biuro Strauss-Kahna, ani kancelaria Pałacu Elizejskiego nie zaprzeczyły rewelacjom tygodnika. Bo też spięcie między znanymi z dużego temperamentu politykami jest całkiem prawdopodobne. W ostatni weekend rywal Sarkozy’ego wybił się na pozycję najbardziej popularnego polityka kraju. Nie tylko 48 proc. Francuzów chciałoby, aby "odegrał w przyszłości poważniejszą rolę w polityce", ale także niewielu mniej sądzi, że to właśnie on powinien reprezentować barwy socjalistów w wyborach prezydenckich wiosną 2012 roku.

Gorący królik w MFW

Nie takie były plany Sarkozy’ego. Gdy w 2007 roku premierzy Włoch i Luksemburga Romano Prodi i Jean-Claude Juncker zaproponowali dawnego ministra gospodarki i finansów Lionela Jospina na kandydata całej Unii do objęcia szefostwa MFW, Nicolas Sarkozy szybko podchwycił okazję, aby wysłać swojego potencjalnego rywala za ocean. Ofiarą tego właśnie pomysłu padł wówczas Marek Belka, który także starał się o kierowanie Funduszem (Strauss-Kahn częściowo zrekompensował mu później tę porażkę, mianując go dyrektorem departamentu Europy w MFW).

Reklama



Ale wydarzenia nie potoczyły się po myśli prezydenta. Gdy wybuchł kryzys gospodarczy, Strauss-Kahn niespodziewanie urósł do roli męża opatrznościowego, i to nie tylko w skali Francji. Od Ukrainy po Łotwę i Rumunię pod jego wodzą MFW stał się instytucją, która ratuje przed bankructwem całe państwa. U boku Baracka Obamy czy Angeli Merkel rywal Sarkozy’ego występował też w świetle jupiterów na szczytach G20, stając się w oczach milionów francuskich telewidzów partnerem najpotężniejszych przywódców świata. A gdy wpadał na kilka dni do Paryża, to po to, aby w programach telewizyjnych występować z fachowymi radami, jak powinno się ratować gospodarkę. W tym czasie francuscy politycy, w tym prezydent, musieli wycofać się z większości obietnic wyborczych: obniżenia podatków, podwyżki pensji, obniżenia bezrobocia. To nie mogło nie odbić się na jego notowaniach.

Strauss-Kahn ma jednak słabość, którą najwyraźniej postanowił wykorzystać Sarkozy: kobiety. 60-letni polityk, którego trzecia żona Anne Sinclair to gwiazda francuskiej telewizji, jest uważany przez swoich rodaków za "gorącego królika", mężczyznę, któremu bardzo trudno zachować zimną krew na widok spódnicy, dekoltu czy obcasów. – Starannie przygotowaliśmy się na to spotkanie – mówił kilka tygodni temu przed przyjęciem Strauss-Kahna do studia radia France Inter komik Stephane Guillon. – Wszystkie pracownice przyszły dziś w długich, luźnych szatach. Każdy ciemny kąt został zabarykadowany. Do kawy naszego gościa wsypaliśmy trochę bromu, a pod stołami zostały umieszczone kamery, aby wszystko pozostało pod kontrolą. Nie chcemy obudzić w nim bestii – tłumaczył.

Reklama

Strauss-Kahn nie przyjął dobrze tego żartu i zażądał od dyrekcji France Inter przeprosin. Romanse w ostatnich czasach niemal złamały jego karierę. Ujawniony w 2007 roku przez Wall Street Journal związek z urzędniczką MFW Piroską Nagy, która została wypromowana na stanowisko szefa departamentu Afryki, omal nie doprowadził do jego dymisji. Podobnie jak plotki o nocach spędzonych ze stażystkami w luksusowych waszyngtońskich hotelach.



Strauss-Kahn podejrzewa, że pogłoski o jego życiu prywatnym prowadzą do jednego miejsca: Pałacu Elizejskiego.

– Strauss-Kahn jest dziś jedynym francuskim politykiem, który może zagrozić reelekcji Nicolasa Sarkozy’ego. Dla obecnego prezydenta stawka tej rywalizacji jest wielka – przyznaje DGP Dominique Moisi, założyciel Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Jeśli Sarkozy postanowił wykorzystać skandale obyczajowe, aby zagrodzić drogę do najwyższej władzy rywalowi, to może mu się to nie udać.

– Francuzi to naród śródziemnomorski, któremu purytanizm jest obcy. Polityk, który uwodzi kobiety, jest przyjmowany z sympatią, także przez kobiety – mówi nam politolog Claude Fitoussi. – Strauss-Kahn musiał publicznie przeprosić swoją żonę za romans z Nagy, ale tylko dlatego, że pracuje w USA i musi się liczyć z kulturą tego kraju. Ale Sinclair z pewnością się tym nie przejęła. Też miała wiele romansów – dodaje.

Zrównoważony ekonomista

– Jeśli Strauss-Kahn nie zostanie prezydentem, to dlatego, że sam nie będzie tego chciał. On lubi zarabiać dużo pieniędzy, prowadzić wygodne życie, mieć wiele kobiet. Z tego wszystkiego będzie zaś musiał zrezygnować, jeśli wprowadzi się do Pałacu Elizejskiego – tłumaczy Fitoussi.

I rzeczywiście. Francuska prasa przez wiele lat pozostawała dyskretna, gdy idzie o prywatne życie prezydentów. Udawano np., że nikt nie wie o nieślubnej córce Francois Mitterranda, która żyła w Pałacu Elizejskim. Jednak od prezydentury Jacques'a Chiraca to się zmieniło. Głośno zrobiło się wokół jego romansu z aktorką Claudią Cardinale, a także ministrami, które ponoć dobierał ze względu na urodę. A tego tolerancyjni Francuzi już nie chcieli akceptować. Jeśli jednak 60-letni Strauss-Kahn, który wywodzi się z rodziny marokańskich Żydów (Sarkozy jest potomkiem żydowskiej rodziny z Węgier), zachowa umiar, ma ogromne szanse stać się następnym prezydentem Francji.



– Socjaliści żałują, że w ostatnich wyborach postawili na Segolene Royale, a nie na niego, i chcą ten błąd nadrobić – tłumaczy Dominique Moisi. – Ale i na prawicy Strauss-Kahn cieszy się dużym poparciem, bo jego wizja gospodarki niewiele odbiega od tego, czego chce Sarkozy – dodaje. Jego zdaniem w czasach kryzysu Francuzi szukają wybitnego ekonomisty o bardziej zrównoważonej osobowości niż obecnego prezydenta. Chcą kogoś, kto mógłby dać im oparcie w trudnych czasach. A takim człowiekiem jest właśnie Strauss-Kahn.

Autor wielu monografii ekonomicznych jako minister finansów zdołał w 1999 r. wprowadzić Francję do strefy euro. Przeciwnik pomysłu ograniczenia tygodniowego czasu pracy do 35 godzin, sztandarowego projektu socjalistycznego rządu Lionela Jospina, przeprowadził prywatyzację wielu państwowych molochów.

Czym zatem różniłaby się Francja Strauss-Kahna od Francji Sarkozy’ego? – Przede wszystkim obyczajowością. Sarkozy jest przeciwnikiem burki, stawiania meczetów, przyjęcia Turcji do Unii Europejskiej. Strauss-Kahn odwrotnie: uważa, że docelowo poszerzenie Unii o wszystkie kraje śródziemnomorskiego rozwiązałoby problem imigracji – tłumaczy Fitoussi.