Rządząca Francją Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) zamierza zakazać francuskim muzułmankom noszenia islamskich strojów, zasłaniających całą postać kobiety, z twarzą włącznie. Kontrowersyjny projekt nowego prawa partia Nicolasa Sarkozy'ego chce przedstawić już w pierwszej połowie stycznia.

O planach centroprawicowych polityków poinformował Jean-Francois Cope, szef frakcji UMP we francuskim parlamencie. "Posuniemy się dalej niż to wcześniej zapowiadano" - mówił na konferencji prasowej. Według niego, zakaz ma obowiązywać we wszystkich publicznych miejscach, a nie - jak wcześniej sugerowano - w wybranych budynkach publicznych i biurach władz. Na otarcie łez UMP chce też jednocześnie przedstawić rezolucję, wzywającą do zagwarantowania kobietom "szacunku".

"Autorzy projektu używają dwóch argumentów. Pierwszy odnosi się do symbolicznego znaczenia strojów takich jak burka czy nikab jako oznaki dominacji mężczyzny czy społeczności nad kobietą, co byłoby sprzeczne z wartościami republikańskimi wyznawanymi we Francji. Drugi argument odnosi się do kwestii związanych z bezpieczeństwem: funkcjonariusz publiczny musi widzieć twarz osoby, z jaką ma do czynienia na ulicy czy w biurze" - tłumaczy nam Bruno Cautres, politolog z paryskiego instytutu CEVIPOF.

Według niego, sprawa ma jednak tło polityczne. "Francuska polityka żyje już nadciągającymi wielkimi krokami wyborami lokalnymi, jakie mają się odbyć w marcu" - mówi Cautres. "Dlatego intencje tego projektu są oczywiste: UMP chce przed nimi odebrać jak najwięcej sympatyków skrajnie prawicowemu Frontowi Narodowemu Jean-Marie Le Pena" - podkreśla. Byłaby to nie tylko powtórka zagrań Sarkozy'ego z okresu kampanii prezydenckiej, ale też silny cios wymierzony słabnącemu Frontowi.

Zaskakujący dla wielu wynik referendum w Szwajcarii, gdzie zakazano budowy minaretów przy powstających meczetach - uświadomił francuskim politykom, że mimo upływu lat nastroje antyimigranckie - a zwłaszcza obawa przed islamem - są bardzo żywe. Od chwili wyboru Nicolasa Sarkozy'ego na prezydenta nad Sekwaną odżyła też dyskusja o tym, jak pojmować "francuską tożsamość narodową". Tylko w tym roku na półkach paryskich księgarni pojawiło się kilkadziesiąt książek z tym pojęciem w tytule.

Dlatego UMP najwyraźniej z rozmysłem postanowiło rozgrywać tę sprawę właśnie teraz. Nie przesądza to jednak o losie proponowanej przez Jean-Francoisa Cope'a ustawy. Zarówno w rządzie, jak i partii panuje rozbieżność zdań co do rozwiązań, jakie powinny się znaleźć w projekcie. Wciąż trwają też prace specjalnej komisji parlamentarnej, która ma zaproponować optymalne warunki ograniczeń dla muzułmanek. W efekcie projekt może zalec w parlamencie na długie miesiące. Tym bardziej, że - jak twierdzą eksperci - wśród sięgającej 7 milionów osób społeczności muzułmańskiej we Francji tylko nieliczni stosują się do najsurowszych zasad dotyczących stroju i pozycji społecznej kobiet. To ogranicza więc skalę i siłę potencjalnego protestu.









Reklama