"Chłopcy, właśnie zrzuciliście pierwszą w historii bombę atomową" - uspokoił swoją załogę Tibbets. Po zawróceniu nad ocean powiedział do drugiego pilota: "Sądzę, że to koniec wojny".

Tego dnia w Hiroszimie zginęło 130 tysięcy ludzi. Stale aktualizowana lista zmarłych przekroczyła już 200 tysięcy, bo choroba popromienna nadal zbiera swe tragiczne żniwo. W trzy dni później, 9 sierpnia, pilotowana przez majora Charlesa Sweeneya superforteca "Bockscar" zrzuciła bombę na Nagasaki. Bliżej leżącą Kokurę znów uratowała pokrywa chmur. Bilans drugiej bomby był mniejszy - 74 tysiące zabitych i zmarłych. W przeciwieństwie do zrzuconego na Hiroszimę "Chłopczyka" (Little Boy) z uranem 235, materiałem rozszczepialnym drugiej bomby, nazwanej "Grubasem" (Fat Man), był pluton.

Reklama

Hiroszima i Nagasaki chyba do końca świata będą prowokować dyskusje na temat zbrojeń nuklearnych. Czy użycie tej broni przeciwko Japonii było słuszne i czy bomba atomowa uratowała potem (jak chcą niektórzy) świat przed trzecią wojną światową?