"To dowód, że oni to zrobili. Sasza Litwienienko od chwili swojej ucieczki znajdował się na celowniku specsłużb. Śledzono go i szukano sposobu, żeby go zgładzić" - dziennikowi.pl mówi Oleg Gordijewski. Najcenniejszy agent sowiecki zwerbowany przez zachodnie służby specjalnie w latach 1974-1985 pracował dla brytyjskiego wywiadu.

"Żeby miał świadomość, że wiedzą gdzie jest, wrzucono do jego mieszkania koktajle Mołotowa. Nie mam wątpliwości, że za śmiercią Litwinienki stoją struktury Federacji Rosji" - przekonuje Gordijewski. Uznany przez Rosjan za zdrajcę, tak jak Litwinienko schronił się w Londynie. Czuwał przy szpitalnym łóżku Litwinienki, gdy ten umierał otruty radioaktywnym polonem.

Słowa byłego szpiega potwierdza dziennikowi.pl rosyjski pisarz i były dysydent radziecki, Władimir Bukowski. "Oni chcieli go dopaść. Zrobili to po uchwaleniu przez Dumę prawa zezwalającego Rosji na eliminację wrogów państwa za pomocą szwadronów śmierci" - opowiada.

"Kiedyś, gdy Sasza był u mnie, zadzwonił jego telefon komórkowy. Z rozmowy zrozumiałem, że rozmawia z pracownikiem specsłużb. Mówił do niego: <Co ty myślisz, że jesteś tam bezpieczny? Przypomnij sobie Trockiego>. Wtedy tę historię obaj skwitowaliśmy uśmiechem. Dziś nie mam wątpliwości, że za zabójstwem Litwinienki stoją władze Rosji" - dodaje Bukowski.

Boris Wołodarskij, były oficer Specnazu, tłumaczy, że ten film to element operacji psychologicznej na członkach Specnazu, by przekonać ich, że Sasza to wróg. "To bardzo ważny film. Centrum Witiaź jest bardzo znanym i ważnym ośrodkiem szkoleniowym. Ten film pokazuje, jak ogromne zepsucie panuje w rosyjskich specsłużbach. Pokazuje też, w jaki sposób manipulowano, chcąc wywołać nienawiść do Saszy".

Według Wołodarskiego, dla opinii zachodniej powinien to być dowód, jak bardzo zdemoralizowane są struktury specsłużb w Rosji.

Zaszokowany treścią filmu jest gen. Gromosław Czempiński, były szef UOP. "Jeżeli to co widać na filmie jest prawdą, to jest to skandal. To dowód determinacji w zwalczaniu Litwinienki. To niemal nie mieści mi się w głowie" - dziennikowi.pl mówi gen. Czempiński.

O komentarz poprosiliśmy też generała Sławomira Petelickiego, twórcę i pierwszego dowódcę jednostki GROM. "Według mnie, to mogła być próba zastraszenia. Ten film mógł być specjalnie nagrany i wysłany do Litwinienki, by go uciszyć. To jest według mnie jedyne logiczne wytłumaczenie powstania takiego filmu" - dziennikowi.pl mówi gen. Sławomir Petelicki.













Reklama