Putin pamięta o swoich kolegach z FSB. W końcu służył w jej poprzedniczce, KGB, a w latach 1998-99 szefował FSB. Dlatego, jak zapowiedział, w tym roku zwiększy fundusz płac w specsłużbach o prawie jedną czwartą. "To praktycznie dwa razy więcej niż średnio w kraju" - zaznaczył.

Poza tym funkcjonariusze FSB mogą liczyć na specjalną pulę mieszkań służbowych. Na ten cel pójdzie 73 proc. pieniędzy więcej niż w ubiegłym roku - obiecał Putin.

Prezydent Rosji nie ukrywa, że jest wdzięczny specsłużbom za to, jak wykonują swoje obowiązki. "W 2006 roku FSB uchroniła państwo przed stratami szacowanymi na 47 miliardów rubli" - z dumą obwieścił Putin. To prawie 1,8 miliarda dolarów.

Prezydent Rosji taktownie przemilczał, że brytyjscy śledczy badają wątek udziau FSB w zabójstwie Aleksandra Litwinienki - byłego agenta rosyjskich specsłużb, który uciekł na Zachód. Litwinienko twierdził, że FSB wysadziła w 1999 roku kilka budynków w Moskwie i Wołgodońsku. Te zamachy były pretekstem dla Putina do ataku na Czeczenię. Litwinienko został otruty radioaktywnym pierwiastkiem - polonem - w listopadzie 2006 roku.

Tropy zabójców, zdaniem brytyjskich prokuratorów, prowadzą do Moskwy.