To na razie pierwsza faza kampanii. Bo partie nie wytypowały jeszcze swoich kandydatów. Trwa walka o nominację. Wśród Demokratów walczą o nią m.in. Hillary Clinton i czarnoskóry senator Barak Obama. Kto zostanie nominowany do walki o fotel prezydenta, to się dopiero okaże. Ale ten weekend to pierwsza próba sił - dwójka polityków rozpoczyna spotkania, na których będzie przekonywać kolegów partyjnych do swojej kandydatury.

Na tych spotkaniach ruszy także zbiórka pieniędzy na kampanię. Zdaniem optymistów, Hillary może zgromadzić nawet miliard dolarów. Prawie trzy tygodnie temu była Pierwsza Dama umieściła na swojej stronie internetowej prośbę o przesyłanie jej czeków. Jednocześnie zadeklarowała, że nie skorzysta ze specjalnej puli państwowych pieniędzy dla kandydatów.

Eksperci są zgodni - żaden z jej politycznych konkurentów nie ma takiej siły przebicia, jak Hillary i nie ma szans zgromadzić tak potężnych środków. Bo państwo Clintonowie mają już wprawę w zbieraniu pieniędzy. Bill w 1992 i 1996 roku w kampanii prezydenckiej, a potem Hillary w latach 2000 i 2006 w walce o fotel senatora liczyli na swoich kontach kolejne miliony.

Ile będzie tym razem? To się dopiero okaże. Ale jedno jest pewne - padnie rekord.