Niemiecka prasa bardzo pozytywnie ocenia wizytę swojej kanclerz w Polsce i chwali ją za nawiązanie bliskich kontaktów z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Dziennikarze piszą, że "ofensywa uroku" pani kanclerz zadziałała, i szefowa niemieckiego rządu wywiozła z Polski kilka ważnych deklaracji.

Jak dowiaduje się DZIENNIK, Merkel i Kaczyński wyraźnie się polubili. Podczas pobytu w Juracie prezydent Kaczyński z żoną i pani Merkel z mężem chętnie spędzali ze sobą czas w rezydencji w Juracie, a kolejne punkty zaplanowanego pobytu przedłużały się, bo żadna ze stron nie chciała przerywać miłej atmosfery. W języku dyplomacji oznacza to tylko jedno: stosunki są bardziej niż ciepłe, a uśmiechnięte twarze Angeli Merkel i Lecha Kaczyńskiego tylko potwierdzają te doniesienia.

Konkretna deklaracja, którą usłyszała Merkel z ust Lecha Kaczyńskiego, to zapowiedź podpisania Deklaracji Berlińskiej, mimo braku w tekście odniesień do chrześcijańskich korzeni Europy. Czy to oznacza, że Polska rezygnuje z odniesienia do Boga w Deklaracji? Prezydent zaprzeczył, ale powiedział, że nie widzi powodów, dla których Polska jako jedyny kraj miałaby znaleźć się sytuacji, że nie podpisze tak ważnego dokumentu. - Moglibyśmy przyjąć założenie, że nie podpiszemy Deklaracji, ale nie sądzę, żeby to było rozsądne - argumentował. - Pani kanclerz ocenia w sposób realistyczny fakt, że na tę Deklarację muszą się zgodzić wszyscy - relacjonował prezydent.

Lech Kaczyński podkreślił, że zapowiedź wspólnej pracy nad eurokonstytucją nie oznacza rezygnacji z dotychczasowych przekonań. "Unia Europejska powinna być związkiem państw, ścisłym związkiem" - zaznaczył. "Są to państwa niejako odrębne, a Konstytucja Europejska w niektórych miejscach ten status narusza" - mówił prezydent w sobotnim wywiadzie dla TVP. Ukłonem w stronę prezydentury niemieckiej było uznanie obecnego tekstu Traktatu Konstytucyjnego UE jako podstawy do dalszych rozmów. Ale w przyszłym Traktacie Konstytucyjnym ma za to szansę znaleźć się zapis o solidarnej polityce bezpieczeństwa energetycznego Unii - ten postulat jako pierwsza wystosowała Polska.

Polscy i niemieccy dyplomaci chcieli, by spotkanie kanclerz Niemiec i prezydenta Polski odbiegało od stereotypów. Dlatego najważniejsze rozmowy odbywały się w letniej rezydencji w Juracie, gdzie obie pary zjadły kolację przy kominku. Ze względu na silny wiatr spacer brzegiem morza zaplanowany na sobotni poranek był krótszy i został ograniczony do terenu lasu otaczającego rezydencję.

Według osób z Kancelarii Prezydenta stawką tego spotkania była próba zaprzyjaźnienia się Merkel i Kaczyńskiego. Czy się powiodła? "Na pewno można powiedzieć, że nawiązano osobiste relacje między panią kanclerz i prezydentem, i że są one ponadstandardowe" - mówi dyplomatycznie jeden z polityków PiS, który przygotowywał wizytę. Dodaje, że szefowie sąsiadujących państw polubili się. Chociaż jednej i drugiej stronie towarzyszyła trema.

Prezydent Kaczyński zapytany, czy można mówić o przełomie w polsko-niemieckich stosunkach, powiedział, że "przełomy w polityce z godziny na godzinę zdarzają się bardzo rzadko", dodał jednak, że atmosfera się poprawiła. W dużym stopniu na pewno przyczyniło się do tego staranne pomijanie zapalnych tematów, takich jak np. sprawa Rurociągu Bałtyckiego, bo zasadnicza rozbieżność poglądów Merkel i Kaczyńskiego w tej kwestii mogła na starcie zniweczyć próbę ocieplenia kontaktów. Polska stanowczo stoi na stanowisku dywersyfikacji źródeł gazu. Angela Merkel deklarowała, że możliwy jest system, w którym Polska mogłaby korzystać z Gazociągu Północnego.

W rozmowach z Angelą Merkel pojawił się też wątek tarczy antyrakietowej. Jeszcze przed wizytą Merkel mówiła, że system antyrakietowy powinien powstać jako projekt całego NATO i w porozumieniu z Rosją. Podczas weekendowych rozmów kanclerz Niemiec "szeroko argumentowała" swoje racje. Lech Kaczyński przyznał, że "nasz sojusznik i sąsiad ma prawo pytać i przedstawić swoje argumenty". Tę sielską atmosferę ochłodził wczoraj premier Jarosław Kaczyński podczas konwencji programowej klubu PiS. " Do NATO należymy indywidualnie jako Polska" - podkreślił. "Polska wie, e UE zorganizowana jest na zasadzie kompromisów, i jest na nie gotowa, ale jeżeli ktoś sądzi, że Polska może zapłacić całą cenę za tę sprawę, to się myli" - dodał premier.













Reklama