Siedemnaście lat mija dzisiaj od ogłoszenia niepodległości przez Białoruś. Gdy 27 lipca 1990 r. Rada Najwyższa tej sowieckiej republiki przyjmowała deklarację suwerenności, wydawało się, że perspektywy dla samodzielnego państwa białoruskiego są marne. Zsowietyzowana i zrusyfikowana republika z małymi tradycjami niepodległościowymi skazana była na kruchy byt. Nikt nie przewidywał wówczas, jak potoczą się jej dalsze losy.
Dziś po 17 latach Białoruś - wbrew sceptykom - nie zniknęła z mapy Europy, mimo że od 1994 r. rządzi nią Aleksander Łukaszenka - człowiek, który początkowo zakładał jej integrację z Rosją. Dziś skłócony z Kremlem i izolowany przez Zachód nie ma innej drogi niż zamknięcie się w białoruskiej twierdzy. Paradoksalnie to on broni dziś niepodległej Białorusi, choć to zupełnie nie takie państwo, o jakim marzyli jego twórcy. O rozczarowaniu tym opowiada nam Stanisław Szuszkiewicz, pierwszy przywódca niepodległej Republiki Białorusi.

ZBIGNIEW PARAFIANOWICZ: Czy Białoruś jest naprawdę niepodległa?

STANISŁAW SZUSZKIEWICZ: Niestety nie. Niepodległość jest nawet bardziej iluzoryczna niż na początku lat 90. Dziś Białoruś prawie w stu procentach zależy od Rosji. A Rosja robi wszystko, by Białoruś jak najbardziej zrusyfikować, skolonizować ją. Zresztą zadanie nie jest wcale takie trudne. Moskwę wspomagają nasze władze.

Nie przesadza pan trochę? Chyba nie jest aż tak źle. Łukaszenka ostatnio pokłócił się z Kremlem i teraz paradoksalnie stał się prawdziwym obrońcą niezależności Białorusi. Zgoda, Białoruś jest rosyjskojęzyczna, Cerkiew jest podporządkowana Cerkwi moskiewskiej, ale politycznie Łukaszenka nie jest zainteresowany bliskością z Rosją, bo oznacza to dla niego utratę władzy.

Zgadzam się z tym, że Łukaszenka obawia się utraty władzy. Władzy, którą kocha. To jego żywioł. Jednak mówienie o tym, że on jest obrońcą niepodległości Białorusi, jest nieporozumieniem. On w każdej chwili zgodzi się na oddanie resztek niepodległości, by tylko utrzymać władzę. Dla władzy zrobi wszystko. Dosłownie wszystko.

Ale przecież jego władza wiąże się z niezależnością od Moskwy. Właśnie po to robił czystki w powiązanych z Rosją służbach specjalnych - KGB. Właśnie dlatego nie chce sprzedać Gazpromowi operatora białoruskich gazociągów Biełtransgaz. Czy to nie jest dowód, że Łukaszenka walczy o niezależność od Rosji?

Inaczej to widzę. Robi czystki, bo chce zostać monarchą absolutnym. Rosja ma tutaj znaczenie drugorzędne. Wymiana kadr to stara sprawdzona makiaweliczna zasada. To nie jest wcale walka z Rosją. Owszem, Łukaszenka polemizował kiedyś z Kremlem. Na początku swoje kadencji, w połowie lat 90. miał nawet ambicie, by zastąpić Borysa Jelcyna. Kreml go ignoruje - wykazują to choćby kolejne konflikty o gaz.

Ale podwyżki cen gazu wywołują odrywanie się od Rosji. To po nich Łukaszenka zaczął wysyłać do Unii Europejskiej sygnały, że chce się dogadać z Zachodem. Wraz z zakręceniem kurka skończyła się jego prorosyjskość.

Niech pan w to nie wierzy. Jego słowa są nic niewarte. To kłamstwa. Wie pan, że Łukaszenka niedawno wszystkim ambasadorom na całym świecie rozkazał głosić, że kocha demokrację? Czy od tego stał się demokratą?

Ale nie jest manipulacją, że Rosjanin Władimir Putin osobiście nienawidzi Łukaszenki...

Putin nienawidzi Łukaszenki jako człowiek. Jako polityk musi go akceptować. Właśnie dlatego porównuje Łukaszenkę do muchy, która siada na rosyjskim kotlecie. Z jednej strony złośliwa krytyka, z drugiej akceptacja.

Jeśli Putin nienawidzi Łukaszenki, to dlaczego nie znajdzie sobie po prostu kogoś innego na jego miejsce?

Bo to niebezpieczne. Łukaszenkę Kreml zna. Wie, czego się po nim spodziewać. A co, jak przyjdzie po nim ktoś mądrzejszy i będzie chciał być niezależny? Co będzie, jak ten ktoś poczuje się prawdziwym Białorusinem?

A Łukaszenka nie jest pańskim zdaniem Białorusinem?
Jakim tam Białorusinem? Języka białoruskiego nawet nie zna. Przede wszystkim jednak on się nie czuje Białorusinem i wcale nie chce się nim czuć.

A czy armia, służby specjalne, dyplomacja są białoruskie?

Nie! Są łukaszenkowskie.

A opozycja?

Opozycja ma problem. Jest podzielona. I to naprawdę podzielona. Tylko w deklaracjach jesteśmy jednolici. Opozycja nie ma nawet wyrobionego stanowiska wobec niepodległości państwa. Większość oczywiście jest bardzo probiałoruska, ale jednocześnie musimy współpracować z partią komunistyczną. Proszę sobie wyobrazić, że niedawno komuniści chcieli mnie stawiać przed trybunałem za to, że do prowadziłem do rozpadu ZSRR. Ot, taka nasza białoruska specyfika.




















Reklama