Jakubovac leży 200 km na południowy wschód od serbskiej stolicy, Belgradu. To właśnie tu przed 39 laty urodził się Nikola Radosavljević, mężczyzna, który w ostatni weekend krwawo zapisał się w historii nie tylko Jakubovaca, ale całej Serbii.
Kilka lat temu Radosavljević wraz z żoną wyjechał za chlebem do Austrii. Oboje jednak często zaglądali w rodzinne strony. W ostatni weekend znowu przyjechali do Jakubovaca, gdzie nadal mieli swój dom. Mężczyzna znany był ze swej gwałtownej, a według niektórych nawet psychopatycznej natury.
Sąsiadów specjalnie nie zdziwiła więc potworna awantura w jego domu. Po prostu Radosavljević znowu pokłócił się z żoną. Tym razem jednak skatował kobietę. I nie był to koniec, lecz początek krwawego dramatu. W pewnym momencie mężczyzna wybiegł z domu - z obłędem w oczach i - co najgorsze - myśliwskim sztucerem w ręku.
Szaleniec zaczął strzelać do ludzi, którzy jak w każdy letni wieczór popijali sobie wino i gawędzili w przydomowych ogródkach. Niemal od razu zabił dziewięć osób - cztery kobiety i pięciu mężczyzn, w tym 15-letniego chłopca. Kolejne dwie ciężko ranił.
Zdjęcie potwornym strachem mieszkańcy zabarykadowali się w swych domach i wezwali na pomoc policję. Tymczasem szaleniec nadal biegał po wsi i strzelał na oślep. Gdy serbskie jednostki antyterrorystyczne otoczyły wioskę, strzały ucichły. Morderca przepadł bez śladu. W końcu, po kilku godzinach wytropiono go na cmentarzu. Psychopata ukrył się wśród grobów. Nie bronił się.
"Próbował popełnić samobójstwo, ale schwytaliśmy go żywcem. Jest tylko lekko ranny" - wyjaśnił szef serbskiej policji kryminalnej Rodljub Milović. "Byłoby lepiej dla niego i dla nas, gdyby zginął" - mówią bez ogródek mieszkańcy Jakubovaca.