Rząd saudyjski nosił się z tą decyzją od dłuższego czasu. Gdy w niedzielę doradcy rządowi ujawnili plan stworzenia specjalnych sił do ochrony rurociągów, okazało się, że już zwerbowano 5 tysięcy przyszłych strażników.

W ciągu 2-3 lat Saudyjczycy planują zatrudnić kolejne 25 tysięcy ludzi. Dodatkowe pięć tysięcy strażników zostanie dobranych spośród już dziś funkcjonującej straży państwowego koncernu Aramco. Każdy z przyszłych ochroniarzy ma zostać skrupulatnie sprawdzony - by w nowej sile zbrojnej nie znaleźli się agenci bin Ladena.

Reklama

Według informacji ujawnionych przez firmę szkolenia ochroniarzy - objęte ścisłą tajemnicą - już trwają. Program obejmuje obsługę nowoczesnego sprzętu służącego do nadzoru, przeciwdziałanie atakom terrorystycznym oraz obsługę połączeń i fotografii satelitarnych. Jak twierdzi ośrodek analityczny Middle East Economic Survey w Nikozji, za wyszkolenie strażników odpowiada amerykański koncern zbrojeniowy Lockheed Martin.

Saudyjski Aramco to jedno z najważniejszych ogniw w światowym łańcuchu dostaw ropy. Arabia Saudyjska jest największym eksporterem ropy, na jej terytorium znajduje się czwarta część światowych zasobów tego surowca. Do Aramco należy ponad 80 pól naftowych i gazowych, a także cała sieć przesyłowa pustynnego królestwa. Każde uderzenie w ten czuły mechanizm natychmiast odbija się na światowych rynkach. Zakłócenie dostaw saudyjskiej ropy poczuje niemal każdy mieszkaniec globu.

Reklama

"Dla Arabii Saudyjskiej i rynków energii na świecie to byłby kataklizm" - ocenia w rozmowie z DZIENNIKIEM Valerie Marcel, ekspertka ds. energii z Chatham House. "Saudowie chcą uspokoić świat i wysłać klarowny sygnał: <Nasza ropa jest bezpieczna, zaufajcie nam>".

Nic więc dziwnego, że koncern jest idealnym celem dla terrorystów. Do ataków na infrastrukturę naftową dochodziło już w latach 80., a od 2003 r., kiedy Rijad zaczął rozprawiać się z lokalnymi admiratorami Al-Kaidy, bezpieczeństwo instalacji znacznie się pogorszyło.

Do najgorszego ataku doszło w lutym ubiegłego roku, kiedy to służby bezpieczeństwa udaremniły plan terrorystów-samobójców. Ich celem była instalacja przetwarzania ropy w Abkajk w Prowincji Wschodniej Arabii Saudyjskiej - miejsce, w którym przerabia się 60 proc. saudyjskiej ropy. Terroryści chcieli wjechać w instalacje dwoma samochodami, wyładowanymi po dach ładunkami wybuchowymi.

Reklama

To był dla Saudyjczyków dzwonek alarmowy, tym bardziej że już wcześniej przywyknięto do ataków na biura lub mieszkania pracowników przemysłu naftowego. Zapewne wtedy właśnie zapadła decyzja o stworzeniu nowej formacji zbrojnej.

"Aramco idzie za przykładem rosyjskiego Gazpromu. Gazowy gigant również stworzył własne formacje ochroniarskie dla zabezpieczenia infrastruktury" - twierdzi Valerie Marcel.

Jej zdaniem powód jest prosty - wojna wojną, a dwa wielkie koncerny chcą udowodnić: nawet w burzliwych czasach jesteśmy pewnymi dostawcami.