Jak poinformował w środę rzecznik temelińskiej elektrowni Marek Svitak, zaplanowane na dwa dni ćwiczenia mają na celu sprawdzenie gotowości służb kryzysowych na wypadek przedostania się substancji radioaktywnych do środowiska.
To największa tego typu akcja w historii Czech.
"Sprawdzimy działanie wszystkich jednostek w takiej sytuacji, jednak oprócz tego strażacy, policja, czy ratownicy, muszą pracować tak jak w zwykły dzień" - powiedział cytowany przez agencję CzTK dyrektor generalny czeskiej straży pożarnej Miroslav Sztiepan.
W ćwiczeniach bierze też udział kilkadziesiąt pojazdów, różnoraki sprzęt, a także monitorujący sytuację z powietrza śmigłowiec. Po raz pierwszy w historii zbierze się sztab kryzysowy czeskiego Państwowego Urzędu Bezpieczeństwa Atomowego.
Działania praktyczne, takie jak organizacja obozu do usuwania skutków radiacji, odbywają się na terenie lotniska wojskowego koło miasta Bechynie.
Jak twierdzą eksperci, prawdopodobieństwo awarii temelińskiej elektrowni, w czasie której doszłoby do wycieku substancji radioaktywnej, jest bliskie zeru. Same ćwiczenia - zgodnie z europejskimi normami bezpieczeństwa - należy regularnie odbywać co trzy lata.
Zdaniem przewodniczącego Obywatelskiej Inicjatywy Ochrony Przyrody Pavla Vlczka akcja ma jednak zbyt mały zasięg. Twierdzi on, że ewentualna awaria objęłaby obszar o wiele większy, niż 13 kilometrów wokół elektrowni. "Zwykli ludzie nie wiedzą też, jak się mają w takiej sytuacji zachować, co mają robić" - powiedział.
W Czechach czynne są dwie elektrownie atomowe. Oprócz temelińskiej, działa jeszcze siłownia w Dukovanach, na granicy Moraw i Wysoczyzny.