Kwestia tzw. diagnostyki preimplantacyjnej, czyli badań zarodków poza łonem matki pod kątem występowania chorób dziedzicznych, od miesięcy budzi w Niemczech duże kontrowersje.
"Naszym celem jest to, by dać szanse na urodzenie zdrowego dziecka rodzicom, którzy mogą być obciążeni chorobami genetycznymi. W ten sposób można uniknąć poronienia, narodzin martwego dziecka bądź dziecka, które jest ciężko chore" - powiedziała we wtorek w Berlinie posłanka liberalnej FDP Ulrike Flach.
Przedstawiony przez nią projekt ustawy zabrania kształtowania "dzieci na życzenie", np. wyboru płci przyszłego dziecka, czego obawiają się przeciwnicy diagnostyki preimplantacyjnej.
Testy na embrionach miałyby być wyjątkami - byłyby przeprowadzane, jeśli rodzice mają skłonności do chorób dziedzicznych bądź jeśli istnieje ryzyko poronienia albo urodzenia martwego dziecka. Warunkiem zastosowania tej metody byłaby w każdym przypadku zgoda interdyscyplinarnej komisji etyki oraz pisemna zgoda kobiety. Diagnostyką preimplantacyjną zajmowałyby się jedynie ośrodki, które uzyskają odpowiednie pozwolenie.
Wśród polityków, którzy podpisali się pod projektem tej ustawy, są oprócz liberalnej posłanki także przedstawiciele chadecji, socjaldemokracji, Lewicy i Zielonych. We wszystkich tych ugrupowaniach są jednak również zdecydowani przeciwnicy dopuszczenia diagnostyki preimplantacyjnej, którzy ostrzegają przed selekcją embrionów. Z kolei część polityków opowiada się za jeszcze szerszym stosowaniem tej metody, niż proponuje przedstawiony we wtorek projekt ustawy.
Chadecka kanclerz Niemiec Angela Merkel wypowiedziała się kilka tygodni temu podczas zjazdu CDU przeciwko testom genetycznym na embrionach. Jej zdaniem społeczeństwo musi być gotowe do akceptowania ludzi ze schorzeniami dziedzicznymi.
W przyszłym roku Bundestag powinien przyjąć regulacje ustawowe w tej sprawie. Posłowie będą kierować się w głosowaniu własnym sumieniem, a nie dyscypliną partyjną.
Na konieczność uregulowania tej kwestii wskazał w lipcu tego roku niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny. Rozpatrywał on sprawę 47-letniego ginekologa, który przeprowadził badania genetyczne embrionów pochodzących od trzech par z obciążeniami dziedzicznymi i zdecydował się na wszczepienie przyszłym matkom tylko tych embrionów, które nie miały żadnych defektów. Następnie sam się oskarżył, chcąc w ten sposób doprowadzić do wiążącego orzeczenia sądowego, zapewniającego lekarzom i przyszłym rodzicom bezpieczeństwo prawne.
Sędziowie Trybunału uznali, że testy genetyczne na embrionach powstałych w wyniku sztucznego zapłodnienia nie są karalne. Podkreślili zarazem, że ich wyroku w żadnym wypadku nie należy traktować jako uchylenia drzwi dla selekcji embrionów w celu kształtowania dzieci na życzenie.