Spytany o akty przemocy, jakich jego zwolennicy dopuścili się wobec antyprezydenckich demonstrantów na kairskim placu Tahrir, powiedział: "Byłem bardzo nieszczęśliwy z powodu tego, co się wydarzyło wczoraj. Nie chcę, żeby Egipcjanie walczyli między sobą".
Oświadczył, że za wydarzenia na placu Tahrir w ostatnich dniach nie ponosi odpowiedzialności jego rząd. Winą obciążył fundamentalistyczne Bractwo Muzułmańskie - informuje Amanpour w omówieniu wywiadu.
Na pytanie, co czuje, widząc ludzi, którzy obrzucają go obelgami i którzy chcą, żeby odszedł, Mubarak odpowiedział: "Nie dbam o to, co ludzie o mnie powiedzą. W tej chwili troszczę się o mój kraj, o Egipt".
"Choć Baracka Obamę prezydent przedstawił jako bardzo dobrego człowieka, zawahał się, kiedy spytałam go, czy czuł, że USA go zdradziły - relacjonuje Amanpour. - Gdy spytałam go, jak odpowiedział na zawoalowane apele Stanów Zjednoczonych, by odszedł raczej wcześniej niż później, odparł, że powiedział prezydentowi Obamie: +Nie rozumie pan kultury egipskiej i tego, co stałoby się, gdybym ustąpił+".
Mubarak powiedział też, że nigdy nie zamierzał ponownie kandydować oraz że nigdy nie planował, by prezydenturę objął po nim jego syn Gamal.
Amanpour ujawnia, że Gamal siedział obok, gdy Hosni Mubarak wypowiadał te słowa.