Libijski dyktator Muammar Kaddafi – wbrew nałożonym przez Zachód sankcjom gospodarczym – wciąż odbiera pieniądze za eksportowaną ropę. W ciągu ostatnich dwóch tygodni na konta banku centralnego w Trypolisie wpłynęło niemal 800 mln petrodolarów – podaje dziennik „Financial Times”. Wczoraj gazeta napisała, że część pieniędzy za surowiec trafia również do rebeliantów, którzy kontrolują wschód kraju.
Od miesiąca eksport ropy – stanowiącej główne źródło dochodów Kaddafiego – spada. Zamiast dawnych 1,5 mln baryłek dziennie, obecnie za granicę wysyłanych jest najwyżej 500 tys. – szacuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna. Ruch jednak nie zamarł zupełnie.
Handel ropą przez Trypolis wciąż jest możliwy dzięki koncernom z Chin i Indii. O ile zachodnie firmy wycofały się z interesów z dyktatorem, o tyle Hindusi i Chińczycy nie.
– Jest niemal niemożliwe, by wytropić przepływy pieniędzy za ropę libijską. Kaddafi zbudował całą sieć osób, które nie są objęte sankcjami, a na których konta wpływają pieniądze za surowiec – mówi „DGP” rosyjski analityk i znawca Libii Jewgienij Satanowskij z Instytutu Bliskiego Wschodu. – Kaddafi nie po raz pierwszy działa pod presją sankcji. Zasady współpracy koncernów z władzą i schematy transakcji gotówkowych to podstawa całego systemu. Opracowano je wiele lat temu. Zachodnie sankcje uniemożliwiają Kaddafiemu operowanie jedynie legalnymi środkami, czyli niewielką częścią majątku pułkownika – dodaje.
Reklama
Równolegle władze w Trypolisie próbują przekonać zagranicznych kontrahentów, że kontrolują porty strategiczne z punktu widzenia eksportu ropy.
Właśnie one są głównym celem kontrofensywy Kaddafiego. W sobotę wyrzucono rebeliantów z Ras an-Uluf. Chodzi o utrzymanie źródła finansowania reżimu.
W ubiegłym tygodniu Unia Europejska zamroziła nie tylko konta bankowe Kaddafiego, lecz także aktywa libijskiego Funduszu Państwowego Mienia oraz banku centralnego. Sankcje objęły także Libijski Fundusz Inwestycyjny, dysponujący ok. 70 mld dolarów. Amerykanie zamrozili z kolei libijskie aktywa na sumę ok. 30 mld dolarów. Mimo to nikt – ani USA, ani UE – formalnie nie zakazał eksportu ropy z Libii. Zachód obawia się kolejnego wzrostu cen ropy. Dlatego w Afryce Płn. równolegle do wojny trwa surowcowa gra pozorów.
Turcja odradza Sojuszowi Atlantyckiemu interwencję w Libii
Operacja NATO w Libii będzie obciążona ryzykiem i mało pomocna – powiedział wczoraj premier Turcji Recep Tayyip Erdogan. – Widzieliśmy na innych przykładach, że zagraniczne interwencje, zwłaszcza wojskowe, jedynie pogłębiają problem – oświadczył.
Jak podała telewizja Al-Arabija, Erdogan poradził libijskiemu przywódcy Muammarowi Kaddafiemu mianowanie prezydenta w celu zakończenia konfliktu zbrojnego w kraju. W wywiadzie dla tej stacji telewizyjnej premier Turcji powiedział, że oczekuje, iż Kaddafi, który rządzi Libią od ponad 40 lat, poczyni „pozytywne kroki w tym kierunku”. Zwolennikiem interwencji w ramach NATO, która odsunie od władzy Kaddafiego, jest Francja. Plany militarnego rozwiązania opracowują również Amerykanie.
W sobotę Liga Arabska zwróciła się do Rady Bezpieczeństwa ONZ o utworzenie strefy zakazu lotu nad Libią, przypieczętowując tym niejako zgodę regionu, co NATO uważa za kwestię istotną dla jakiejkolwiek operacji militarnej.
Turcja, wschodząca dyplomatyczna i gospodarcza potęga na Bliskim Wschodzie, w Libii prowadzi projekty gospodarcze o wartości 15 mld dolarów; są to głównie budowy. Wymiana handlowa między obydwoma krajami w zeszłym roku wyniosła około 2,4 mld dolarów.