Koalicja chadeckiej CDU i liberalnej FDP przegrała niedzielne wybory regionalne w Badenii-Wirtembergii - wynika z sondaży. Po raz pierwszy w historii Niemiec stanowisko premiera landu może przypaść Zielonym, którzy chcą utworzyć rząd z socjaldemokracją. Jeżeli sondaże się potwierdzą, to wyniki wyborów w Badenii-Wirtembergii, zamożnym regionie uważanym za bastion konserwatystów, będą policzkiem dla chadecko-liberalnego rządu w Berlinie pod kierunkiem kanclerz Angeli Merkel oraz wicekanclerza, szefa FDP Guido Westerwellego.

Reklama

Według zaktualizowanych wieczorem sondaży telewizji ZDF chadecy wprawdzie zdecydowanie wygrali niedzielne wybory, zdobywając 39,1 proc. głosów. Jednak ich partner koalicyjny, liberalna FDP, uzyskała jedynie 5,1 proc., o ponad pięć punktów procentowych mniej niż w poprzednich wyborach. Liberałowie okazali się największym przegranym niedzielnych wyborów. Historyczny sukces odnieśli z kolei Zieloni, którzy według sondażu ZDF uzyskali 24,4 proc. głosów - o około 12,5 punktu procentowego więcej niż przed pięciu laty.

Socjaldemokratyczną Partię Niemiec (SPD) poparło zaś 23 proc. wyborców. Jeżeli oficjalne wyniki potwierdzą przewagę Zielonych, to premierem landu zostanie 62-letni lider tej partii w regionie Winfried Kretschmann. Po ogłoszeniu prognoz w niedzielę wieczorem ogłosił on już "historyczną zmianę" w Badenii-Wirtembergii. "Chcemy skierować nasz land na nowe tory" - zapowiedział. Do landtagu nie wejdzie postkomunistyczna Lewica, która uzyskała 2,7 proc. poparcia.

Eksperci zastrzegają, że skomplikowany system wyborczy w Badenii-Wirtembergii może sprawić, iż podział mandatów w landtagu okaże się korzystny dla CDU i FDP. Dotychczasowy chadecki premier landu Stefan Mappus przyznał jednak, że jego partia poniosła dotkliwą porażkę; CDU traci władzę w Badenii po 58 latach sprawowania rządów. "To gorzki dzień dla mnie osobiście i dla Badenii-Wirtembergii" - oświadczył Mappus.

Na sensację zanosiło się już od kilku miesięcy, kiedy to Zieloni zyskali rekordową popularność, głównie na fali protestów przeciwko budowie nowego podziemnego dworca kolejowego w stolicy landu Stuttgarcie, a także wskutek niezadowolenia z rządzącej w Niemczech chadecko-liberalnej koalicji pod kierunkiem Merkel i Westerwellego. Zdaniem wielu komentatorów decydujący wpływ na wynik wyborów miała jednak niedawna katastrofa nuklearna w Japonii, po której w Niemczech na nowo odżył spór o przyszłość elektrowni atomowych, dodając wiatru w żagle przeciwnikom atomu: Zielonym i SPD.

Koalicji nie pomogła nawet wolta Angeli Merkel, która zaraz po awarii w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima ogłosiła moratorium na wdrożenie przyjętej w zeszłym roku ustawy o wydłużeniu okresu eksploatacji niemieckich reaktorów i nakazała przejściowe wyłączenie siedmiu najstarszych elektrowni jądrowych. W Badenii-Wirtembergii znajdują się cztery elektrownie atomowe, w tym dwie sprzed 1980 r. Premier Mappus, do niedawna orędownik energii jądrowej, nakazał w zeszłym tygodniu wyłączenie tych najstarszych reaktorów.

"Wynik niedzielnych wyborów oznacza koniec dla energii atomowej w Niemczech - oświadczył szef SPD Sigmar Gabriel. "Wybory były plebiscytem przeciwko energii atomowej i przeciwko niewiarygodnej polityce kanclerz Angeli Merkel oraz Stefana Mappusa" - powiedział. Gabriel zażądał od chadecko-liberalnego rządu Niemiec cofnięcia "hańbiącej decyzji" o wydłużeniu eksploatacji elektrowni atomowych.

Reklama

Porażka koalicji w tym regionie osłabi pozycję rządu Merkel w drugiej izbie niemieckiego parlamentu, Bundesracie. Już wiosną zeszłego roku chadecko-liberalna koalicja straciła większość w tej izbie, złożonej z przedstawicieli krajów związkowych. To powoduje, że rządowi coraz trudniej przeprowadzać ważne ustawy. W 2005 r. ówczesny socjaldemokratyczny kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder doprowadził do przyśpieszonych wyborów, gdy SPD przegrała wybory w kilku w landach.

Utrata władzy w bastionie konserwatystów może też zachwiać pozycją Merkel w jej partii CDU, choć - jak twierdzą komentatorzy - obecnie żaden czołowych polityków chadecji nie jest w stanie poważnie zagrozić przewodniczącej ugrupowania. W dużo gorszej sytuacji jest jednak wicekanclerz Westerwelle, który na majowym zjeździe FDP zapewne będzie zmuszony walczyć o utrzymanie przywództwa w swojej partii. W niedzielę nowy landtag wybierali także mieszkańcy landu Nadrenia-Palatynat na zachodzie Niemiec. Według sondaży nieznacznie wygrała rządząca w tym landzie SPD z premierem Kurtem Beckiem, zdobywając 36 proc. głosów, o blisko 10 punktów procentowych mniej niż pięć lat temu. Socjaldemokraci chcą utworzyć koalicję z Zielonymi, którzy i tu uzyskali wysokie poparcie - 15,4 proc.

CDU w Nadrenii-Palatynacie zdobyła według sondaży 35,3 proc.. Po raz pierwszy poza landtagiem znajdą się liberalna FDP, na którą głosowało 3,9 proc. wyborców oraz Lewica z poparciem na poziomie 3,2 proc.