Według sondażu "Washington Post" i telewizji ABC News przeprowadzonego w połowie kwietnia, 47 procent Amerykanów aprobuje sposób sprawowania rządów przez Obamę - o 7 procent mniej niż w styczniu.

50 procent ocenia jego prezydenturę negatywnie, z czego 37 procent bardzo negatywnie.

Reklama

Przyczyną spadku notowań prezydenta jest rosnący niepokój o stan gospodarki kraju i wciąż wysokie bezrobocie. 44 procent obywateli uważa, że sytuacja ekonomiczna USA się pogarsza. 57 procentom nie podoba się polityka Obamy w tym zakresie.

Prezydent jak na razie jednak nie wydaje się mieć groźnych rywali w walce o reelekcję w 2012 roku. Żaden z potencjalnych czy prawdopodobnych kandydatów Partii Republikańskiej nie cieszy się masowym poparciem wyborców tego stronnictwa.

Z sondażu wynika, że mniej niż połowa Republikanów jest zadowolona z obecnej stawki kandydatów - jest to znacznie mniej niż w przed wyborami w 2008 roku, kiedy prawie dwie trzecie było zadowolonych z ówczesnych pretendentów republikańskich do Białego Domu.

Gdyby wybory odbyły się dziś, Obama wygrałby z wszystkimi Republikanami typowanymi do nominacji prezydenckiej w wyborach. Największe szanse miałby były gubernator Massachusetts Mitt Romney, ale i on uległby Obamie w stosunku 45 do 49 procent głosów. Sarah Palin przegrałaby różnicą 17 punktów procentowych. Lepszy od niej wynik osiągnąłby m.in. znany miliarder i inwestor budowlany Donald Trump.

Ten ostatni w swych wystąpieniach domaga się, by Obama udowodnił, że rzeczywiście - jak twierdzi - urodził się na Hawajach, a nie w Kenii. Z badań opinii publicznej wynika, że znaczna część republikańskich wyborców kwestionuje oficjalne dane na ten temat. Zgodnie z amerykańskim prawem prezydent USA musi urodzić się na terytorium USA.