Protestujący zebrali się przed budynkiem izby niższej parlamentu w momencie, gdy francuscy deputowani rozpatrują projekt ustawy, która zasadniczo zabrania wydobycia gazu łupkowego, dopuszczając pewne odstępstwa od tej reguły. Działacze organizacji ekologicznych domagają się całkowitego zakazu eksploatacji złóż tego surowca jako - ich zdaniem - kosztownego i szkodliwego dla środowiska.

Reklama

Setki manifestantów krzyczały po południu w stronę obradujących parlamentarzystów: "Gaz łupkowy - Nie, dziękujemy!". Niektórzy z protestujących mieli na głowach maski przeciwgazowe.

Wśród uczestników manifestacji przed parlamentem było dwoje kandydatów partii Zielonych w nadchodzących prawyborach prezydenckich: Eva Joly i Nicolas Hulot oraz eurodeputowany z ramienia tej partii Jose Bove. Pojawiła się także wdowa po socjalistycznym prezydencie Francois Mitterrandzie, Danielle Mitterrand. Powiedziała dziennikarzom, że "trzeba wykorzenić wydobycie gazu łupkowego". "Nie możemy jeszcze bardziej traumatyzować Ziemi, która już teraz nie może z nami wytrzymać" - dodała.

Już w połowie kwietnia odbyły się we Francji kilkutysięczne manifestacje przeciwko wydobywaniu gazu łupkowego, niezależnie od używanych do tego metod.

Wobec narastającego w ostatnich miesiącach sprzeciwu organizacji ekologicznych premier Francji Francois Fillon cofnął w kwietniu udzielone już licencje na eksploatację złóż gazu łupkowego.

Deputowani przygotowali projekt ustawy, który w pierwotnej wersji wprowadzał całkowity zakaz wydobycia tego surowca we Francji. Jednak naniesione potem poprawki dopuszczają eksploatację pod warunkiem, że producenci nie będą wydobywać metodą tzw. kruszenia hydraulicznego.

Metoda ta jest, według organizacji ekologicznych, szczególnie szkodliwa dla środowiska, gdyż wymaga rozbijania skał podziemnych przez tłoczenie wielkich ilości wody razem z różnymi chemikaliami.