Polską misję w Tunezji pod koniec kwietnia zainagurował b. prezydent Lech Wałęsa.
Z informacji PAP w Kancelarii Senatu wynika, że Borusewicz o przemianach demokratycznych rozmawiać będzie m.in. z tymczasowym prezydentem Tunezji Fuadem Mebazą, tymczasowym premierem Bedżi Kaid Essebsi oraz z członkami Najwyższej Instancji ds. Obrony Zdobyczy Rewolucji.
Polska delegacja spotka się także z przedstawicielami partii politycznych oraz z działaczami społeczeństwa obywatelskiego. Marszałek Senatu jako opiekun Polonii weźmie udział w spotkaniu z miejscowymi środowiskami polonijnymi.
Ponadto podczas spotkania ze studentami i wykładowcami Uniwersytetu El Manar w Tunisie, Borusewicz wygłosi wykład nt. "Zmiany demokratyczne to nie mit, a rzeczywistość".
W składzie delegacji poza marszałkiem Senatu znajdą się m.in. szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Andrzej Halicki (PO) oraz szef senackiej komisji Unii Europejskiej Edmund Wittbrodt (PO).
Borusewicz poleci do Tunezji na niespełna dwa miesiące przed objęciem przez Polskę prezydencji. Polityka sąsiedztwa UE będzie jednym z priorytetów naszego przewodnictwa we Wspólnocie, które obejmujemy już w lipcu.
Polscy dyplomaci, a także eksperci niejednokrotnie podkreślali, że wydarzenia w ostatnim czasie w Afryce Północnej będą miały znaczenie dla polskiej prezydencji. MSZ podkreślało także, że polskie zaangażowanie w budowę demokracji w Tunezji wzmacnia naszą politykę dotyczącą programu Partnerstwa Wschodniego, któremu nie służyłoby całkowite odcięcie się od wydarzeń w Afryce Północnej.
Oprócz misji z Wałesą i Borusewiczem MSZ planuje także inne działania mające na celu wspieranie przemian demokratycznych w Tunezji, takie jak wizyty studyjne, warsztaty czy szkolenia dotyczące reagowania w sytuacjach kryzysowych. Z nieoficjalnych informacji ze źródeł dyplomatycznych wynika, że gotowość do wsparcia misji MSZ wyrazili także m.in. b. prezydent Aleksander Kwaśniewski oraz b. premier Włodzimierz Cimoszewicz.
Na 24 lipca zaplanowano w Tunezji wybory do zgromadzenia, które ma uchwalić nową konstytucję państwa po obaleniu w styczniu prezydenta Ben Alego. Rewolta w Tunezji stała się inspiracją dla tego typu wystąpień w innych krajach arabskich.
W Tunezji rośnie napięcie w miarę zbliżania się wyborów. Oczekuje się, że dobrze wypadnie umiarkowane ugrupowanie islamistyczne Ennahda, którego działalność była zakazana pod rządami Ben Alego. Ostatnią falę demonstracji wywołała wypowiedź byłego ministra spraw wewnętrznych, że w razie wygrania wyborów przez Ennahdę nastąpi zamach stanu, udaremniający przejęcie władzy przez islamistów.
W sobotę wprowadzono w Tunisie godzinę policyjną, uzasadniając to koniecznością ochrony bezpieczeństwa obywateli. W niedzielę policja użyła gazu łzawiącego, by rozproszyć w centrum Tunisu kolejną antyrządową demonstrację młodych ludzi.