"Otrzymaliśmy to, o co prosiliśmy" - oświadczył w piątek rano szef flamandzkiej chadecji Wouter Beke. Tak jak życzyło sobie jego ugrupowanie, Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna i Flamandzka (CD&V), przed sformowaniem rządu partie muszą najpierw dojść do porozumienia w sprawie reformy państwa oraz okręgu wyborczego wokół Brukseli, tzw. BHV.

Reklama

Negocjacje będzie prowadził, tak jak do tej pory, lider francuskojęzycznych socjalistów Elio Di Rupo. Król Belgów Albert II ponownie powierzył mu w nocy z czwartku na piątek, po wielogodzinnym spotkaniu ośmiu partii, misję sformowania rządu. W rozmowach nie będzie uczestniczyła flamandzka nacjonalistyczna N-VA, której lider Bart de Wever odrzucił na początku lipca propozycje kompromisu przedstawione przez Di Rupo.

Belgia od ponad 400 dni nie ma rządu, bijąc wszelkie rekordy długości kryzysu politycznego. Za sprawy bieżące odpowiada wciąż gabinet premiera Yvesa Leterme'a, który podał się dymisji przed ubiegłorocznymi wyborami. Przełom nastąpił, gdy flamandzka chadecja postanowiła w środę wieczorem, pod wieloma warunkami, włączyć się do negocjacji pomimo sprzeciwu zrzeszonej z nią partii de Wevera.

Oprócz francuskojęzycznych socjalistów (PS) i flamandzkiej chadecji (CD&V) obecna koalicja skupia wszystkie pozostałe partie polityczne kraju, czyli flamandzkich socjalistów (SP.A), francuskojęzycznych i flamandzkich liberałów (MR i VLD), Zielonych (Ecolo i Groen) oraz francuskojęzyczną chadecję (CDH) i walońskich radykałów (FDF).

Już wcześniej mówiło się o możliwości takiego rozwiązania, jednak do powołania koalicji brakowało zgody CD&V, do tej pory politycznego partnera N-VA. Bez jej udziału żaden z możliwych do utworzenia rządów nie miałby wymaganej do poparcia reform większości dwóch trzecich głosów w parlamencie.

Jak jednak podkreśla w piątek prasa belgijska, decyzja o rozpoczęciu negocjacji opiera się na "bardzo delikatnej równowadze" i nie oznacza, że rząd uda powołać się szybko. Partiom "potrzebne było siedem i pół godziny, żeby dojść do kompromisu, dotyczącego przede wszystkim sposobu negocjacji" - zauważał w internetowym wydaniu dziennik "Le Soir".

Po ostatnich wyborach parlamentarnych z 13 czerwca 2010 roku do tradycyjnych podziałów na tle kulturalnym i społecznym pomiędzy dwoma największymi regionami kraju - francuskojęzyczną Walonią na południu i flamandzkojęzyczną Flandrią na północy - doszedł ostry podział polityczny: wybory na południu wygrali socjaliści, a na północy nacjonalistyczna prawicowa N-VA dążąca do pełnej niezależności Flandrii. Do kompromisu nie udało się doprowadzić siedmiu królewskim negocjatorom.