List został napisany w związku z iracko-amerykańskimi negocjacjami w sprawie pozostawienia w Iraku instruktorów wojskowych USA, którzy mieliby kontynuować szkolenie sił irackich.
Sadr ocenił w nim, że rząd, który zaakceptuje pozostawienie obcych sił na terytorium swego kraju, będzie "rządem słabym".
Ten list duchownego opublikowano w sobotę w Nadżafie. W kolejnym piśmie, w niedzielę, Sadr wzywa Irakijczyków do jedności w obliczu przedłużającej się obecności zagranicznych wojsk: "Musimy się zjednoczyć, by usunąć okupanta niewiernych i armii ciemności; odrzucamy wszelką obecność, od baz wojskowych po instruktorów". Podkreślił też, że "nie jest logiczne, by okupant szkolił naszych żołnierzy i naszych policjantów, ponieważ alternatywa istnieje".
Sadr, słynący z antyamerykańskiego nastawienia, jest obecnie członkiem rządzącej w Iraku koalicji premiera Nuriego al-Malikiego. Wciąż cieszy się też wielką popularnością wśród szyitów.
Obecnie w Iraku stacjonuje 47 tys. żołnierzy amerykańskich, którzy na podstawie dwustronnego porozumienia mają opuścić kraj do końca bieżącego roku.
Oczekuje się jednak, że w środę główne irackie siły polityczne wyrażą zgodę na rozpoczęcie rozmów ze Stanami Zjednoczonymi na temat pozostawienia w Iraku niewielkiego kontyngentu szkoleniowców. Sprzeciwiają się temu sadryści, którzy mają w parlamencie 40 posłów i kilku ministrów w rządzie.
Sam Muktada as-Sadr na wiosnę groził reaktywowaniem swojej potężnej milicji zwanej Armią Mahdiego, jeśli amerykańskie oddziały nie opuszczą Iraku do końca roku. 10 lipca wycofał się z tego, ale w końcu miesiąca zaapelował do wszystkich, którzy chcieliby włączyć się w kierowany przez niego ruch, by "uznali za jedynych wrogów Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i Izrael, ale brali pod uwagę, że zbrojnym oporem powinni kierować specjaliści".
Armia Mahdiego była swego czasu uznana przez Pentagon za główne zagrożenie dla stabilności w Iraku. Zawiesiła swoją działalność w 2008 roku.