"Chiny osiągnęły imponujące wskaźniki wzrostu, ale przyjęty w tym kraju model wzrostu prowadzi do skażenia środowiska, nieefektywnego rozdziału środków, nadmiaru inwestycji i forsowaniu eksportu kosztem spożycia krajowego" - zaznaczył dyrektor Centre for Economic Reform.

Reklama

"Po to, by zbudować nowoczesną, zróżnicowaną gospodarkę nastawioną na usługi i nowoczesne metody produkcji, model gospodarki musi się zmienić, ale trudność polega na tym, że zorganizowane grupy interesów, zwłaszcza aparat partii komunistycznej, kontrolujący rozdział kredytu za pośrednictwem państwowych banków, dba o to, by dostawały go państwowe przedsiębiorstwa politycznie z nim powiązane" - dodał.

Według niego prowadzi to do "wyciskania" z rynku kredytowego firm prywatnych, które albo nie mogą powstać, albo nie mogą się rozwijać. Zrównoważenie chińskiej gospodarki wymagałoby zdaniem Granta nie tylko odblokowania dostępu do kredytu dla sektora prywatnego, ale także utworzenia konkurencyjnego rynku usług finansowych, by Chińczycy mogli zarabiać na swych oszczędnościach i byli skłonni zwiększyć wydatki.

Widzi też potrzebę takiego systemu opieki zdrowotnej i oświaty, by "Chińczycy nie byli zmuszeni do trzymania pieniędzy pod materacem w przewidywaniu dużych wydatków z tego powodu".

Grant nie dostrzega w Chinach oddolnej presji na reformy. Nie widzi też intencji reformatorskich we władzach, ale nie wyklucza, że wyhamowanie tempa wzrostu może zmienić tę sytuację. Gdy tak się stanie, w Chinach wzrośnie napięcie społeczne, co będzie złą wiadomością także dla Zachodu.

"Niezadowolenie społeczne w Chinach, np. na tle rosnącego bezrobocia, może oznaczać, że władze staną się bardziej podejrzliwe i wrogo nastawione do Zachodu, obwiniając go za bolączki kraju. Jeśli armia będzie wówczas bardziej niezależna od kierownictwa politycznego, Chiny staną się niebezpieczne i przeciwko takiemu scenariuszowi należy się z góry zabezpieczyć" - ostrzegł.

Grant jest autorem książki "Russia, China and Global Governance". W czwartek wystąpił na spotkaniu w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych (IISS) w Londynie.

Reklama

Uczestniczący w tym spotkaniu Aaron Friedberg z uniwersytetu Princeton, w latach 2003-05 doradca wiceprezydenta USA do spraw bezpieczeństwa, powiedział, że wzrostem rangi Chin coraz bardziej niepokoi się Rosja, ponieważ wie, że nie dotrzyma im kroku. Wyprowadził z tego wniosek, że Zachód powinien wystrzegać się posunięć, które - jak się wyraził - "wpychają Rosję w objęcia Chin".

Zdaniem Friedberga, przyjęcie przez eurostrefę pomocy od Chin w formie dofinansowania Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej miałoby strategiczne implikacje: Europa musiałaby uznać Chiny za kraj o gospodarce rynkowej, zaprzestać krytyki naruszeń praw człowieka i znieść embargo na dostawy broni. Skomplikowałoby to stosunki Europy z USA. (PAP)

asw/ dmi/ mc/