Zgodnie z oczekiwaniami, grecki rząd Lukasa Papademosa uzyskał wotum zaufania w parlamencie. Rząd tworzą trzy partie - socjaliści (Pasok), konserwatywna Nowa Demokracja i skrajnie prawicowe Ludowe Stowarzyszenie Ortodoksyjne (LA.O.S). Za wotum zaufania dla rządu Papademosa głosowało 255 deputowanych, 38 było przeciw - poinformował przewodniczący parlamentu Filippos Pecalnikos.

Reklama

Rząd Papademosa ma uratować pogrążoną w kryzysie zadłużenia Grecję przed bankructwem. Premier obiecuje dotrzymanie wszelkich zobowiązań, aby Grecja mogła pozostać w strefie euro. Chodzi o zagwarantowanie dalszego korzystania przez Grecję z pomocy finansowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej, czego warunkiem jest realizowanie drastycznego programu oszczędności, przewidującego m.in. redukcję zatrudnienia w służbie publicznej.

Otrzymanie przez Grecję kolejnej transzy (8 miliardów euro) pierwszego pakietu ratunkowego wciąż nie jest pewne. Bez tych pieniędzy rząd będzie w stanie wypłacać wynagrodzenia i emerytury tylko do połowy grudnia. W najbliższy poniedziałek Papademos uda się więc do Brukseli, na rozmowy z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem van Rompuyem i szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso.

Przywódca konserwatywnej Nowej Demokracji Antonis Samaras mówi, że poprze rząd Papademosa, aby odblokować wspomnianą transzę pakietu ratunkowego, ale też domaga się polityki stymulującej wzrost gospodarczy po czterech latach recesji.

Nowy rząd ostro wziął się za zwalczanie przestępstw podatkowych. W środę zatrzymany został właściciel sieci ośrodków fitness, którego firma jest winna fiskusowi ponad 600 tys. euro. We wtorek zatrzymano przedsiębiorcę zalegającego z podatkami na sumę 2,3 miliona euro - informują greckie gazety. Przewiduje się kolejne zatrzymania.

Na czwartek organizacje lewicowe zapowiadają protesty w Atenach przeciwko posunięciom oszczędnościowym. Policja obawia się, że dojdzie do zamieszek. Greckie media informują, że w stolicy porządku ma pilnować tego dnia ponad 7 tys. policjantów.Planowane demonstracje zbiegają się z rocznicą krwawego stłumienia powstania studentów przeciwko reżimowi wojskowemu 17 listopada 1973 roku. Prawie co roku dochodzi w tę rocznicę do starć z policją.

W proteście przeciwko długom państwa związkowcy ze spółki energetycznej DEI na krótko odcięli w środę rano prąd w budynku resortu zdrowia. Resort ten, jak twierdzą związkowcy, jest winien DEI 3,8 miliona euro.

Minister zdrowia Andreas Lowerdos wyraził zrozumienie dla tej akcji, a jednocześnie zaapelował do związkowców, by zrozumieli, że "w tych trudnych czasach pieniądze są wydawane przede wszystkim na ochronę zdrowia obywateli". Państwo ma 34 proc. udziałów w DEI. Spółka ma zostać sprywatyzowana.