Rosja jako jedyna spoza Wspólnoty deklaruje finansową pomoc dla Unii Europejskiej. Kreml próbuje wykorzystać sytuację, by skłonić Brukselę do ustępstw wobec strategicznych rosyjskich interesów na europejskim rynku.
"Rosja jest gotowa zaangażować się w program pomocy dla strefy euro poprzez Międzynarodowy Fundusz Walutowy" - mówił prezydent Dmitrij Miedwiediew podczas zakończonego wczoraj w Brukseli szczytu UE – Rosja.
Wcześniej prezydencki doradca ds. gospodarczych Arkadij Dworkowicz zapowiedział, że MFW nie będzie jedynym instrumentem pomocy dla Unii. Kraje ze strefy euro mogą liczyć także na rosyjskie wsparcie finansowe w ramach bezpośrednich, dwustronnych umów. – To właśnie ten korytarz integracji jest najważniejszy dla Kremla i to nim popłyną największe pieniądze – mówi w rozmowie z „DGP” niemiecki politolog Alexander Rahr. Według Dworkowicza Moskwa na ratowanie strefy euro przeznaczy za pośrednictwem MFW co najmniej 10 mld dolarów. – Jesteśmy gotowi dołożyć jeszcze sumę do 10 mld dolarów. W sumie można więc mówić nawet o kwocie do 20 mld dolarów na strefę euro – przekonywał.
To, że Bruksela musi skorzystać z pomocy finansowej z zewnątrz, jest coraz bardziej oczywiste. Euro wciąż słabnie – w środę waluta przekroczyła kolejną psychologiczną granicę, spadając do 1,30 dolara za euro. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy zapowiadał, że zwróci się po pomoc do Chin. Pekin początkowo deklarował, że wspomoże strefę euro, ale później się z tych obietnic wycofał. Unia nie dostanie także pomocy ze Stanów Zjednoczonych, o czym poinformował wczoraj amerykańskich senatorów szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke.
Reklama
"W tej sytuacji Rosja może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Udzielając pomocy finansowej, nie tylko zabezpieczy swoje rezerwy finansowe, których 40 proc. jest denominowanych w euro, a zarazem chce zmusić Brukselę do ustępstw w dziedzinie energetyki" - mówi „DGP” Paweł Salin z moskiewskiego Centrum Koniunktury Politycznej Rosji.
Chodzi o wdrożenie III pakietu energetycznego, przeciwko któremu Rosja aktywnie protestuje. Unijny pakiet zakłada bowiem, że energetyczna infrastruktura powinna być przekazana przez producentów w ręce niezależnych operatorów, którzy mają zadbać o konkurencyjny dostęp do gazociągów. Takie rozwiązanie pozbawi Gazprom pełnej kontroli nad sieciami przesyłowymi w krajach UE. Mimo że pakiet wszedł w życie w lipcu tego roku, szeroki lobbing ze strony Rosji sprawił, że aż 18 krajów nie wdrożyło w pełni jego postanowień.
"Obietnice pomocy finansowej z Rosji mogą sprawić, że Unia da się namówić na częściowe wyłączenie szeregu rosyjskich projektów spod jurysdykcji III pakietu energetycznego" - utrzymuje Salin. Pierwsze oznaki unijnego łagodzenia stanowiska już dało się zauważyć. Choć w środę europarlamentarzyści kategorycznie skrytykowali przebieg wyborów parlamentarnych w Rosji, wczoraj Miedwiediew usłyszał od Hermana Van Rompuya jedynie pochwałę za „gotowość sprawdzenia wykroczeń wyborczych”.