52-letni Schettino przebywa w tej chwili w areszcie domowym w Meta di Sorrento niedaleko Neapolu, podczas gdy prokuratorzy przygotowują oskarżenia. Chodzi o nieumyślne spowodowanie śmierci, spowodowanie katastrofy statku i porzucenie tonącej Costa Concordii i jej pasażerów.
Do tej pory potwierdzono, że w katastrofie z 13 stycznia śmierć poniosło 17 osób, 17 kolejnych wciąż jest na liście zaginionych.
Zdaniem oskarżycieli, Schettino doprowadził do tragedii, schodząc z kursu i zbyt blisko podpływając do lądu, co skończyło się uderzeniem o skały i zniszczeniem kadłuba statku. Poza tym kapitan ewakuował się, pozostawiając na pokładzie setki zdezorientowanych i przerażonych pasażerów. Bez problemów dotarł w szalupie na pobliską wyspę Giglio.
Prokuratorzy chcą, by Schettino wrócił za kratki. W czasie trzygodzinnego posiedzenia w sądzie we Florencji tłumaczyli, że obawiają się matactwa ze strony kapitana. Nie wykluczają też, że mógłby próbować uciec przed wymiarem sprawiedliwości.
Przygotowując akt oskarżenia, prokuratorzy przyjęli już konkretne kwalifikacje czynów, których miał się dopuścić Schettino. Mowa jest więc o nieumyslnym spowodowaniu śmierci (żądana kara: 15 lat więzienia), spowodowanie katastrofy statku (10 lat), porzucenie pasażerów (8 lat). Przyjęto, że nikogo z zaginionych nie uda się uratować, więc liczba zabitych sięgnęła 34 osób. Ponad 300 z kolei pozostało na pokładzie, gdy kapitan Schettino był już w szalupie ratunkowej. Tym sposobem prokuratorzy domagają się dla niego 2697 lat więzienia.
Jednocześnie obrońcy kapitana domagają się dla niego wolności. Przekonują, że sprawa wypadku jest na tyle głośna, że ucieczka Schettino jest praktycznie niemożliwa. Zapewniają też, że kapitan nie będzie próbował wpływać na śledztwo.