Były szef FN, a obecnie jego honorowy prezes, Jean Marie Le Pen powiedział w 2005 roku w wywiadzie dla pisma skrajnej prawicy "Rivarol", że przynajmniej jeśli chodzi o Francję, okupacja niemiecka "nie była szczególnie nieludzka, nawet jeśli zdarzały się nieprawidłowości, nieuniknione w kraju o powierzchni 550 tysięcy kilometrów kwadratowych".

Reklama

Sąd apelacyjny uznał, że Le Pen jest winny "negowania zbrodni przeciwko ludzkości". Potwierdzono w ten sposób wyrok wydany w tej sprawie także przez sąd drugiej instancji w 2009 roku, a następnie anulowany w 2011 roku z powodów natury formalnej przez sąd kasacyjny. W wyniku tej ostatniej decyzji sprawa powróciła do sądu apelacyjnego.

83-letni eurodeputowany, ojciec kandydatki na urząd prezydenta Francji, Marine Le Pen, nie stawił się na czwartkową rozprawę. Za słowa z 2005 roku prokuratura oraz Stowarzyszenie Synów i Córek Deportowanych Żydów we Francji pozwały Le Pena do sądu.

Prokuratura zażądała dla Le Pena kary trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu i 10 tys. euro grzywny. Sędziowie przychylili się do tego wniosku. Wymiar sprawiedliwości odrzucił jednak prokuratorski zarzut "współudziału w chwaleniu zbrodni wojennych", gdyż oskarżony nie gloryfikował okupacji niemieckiej we Francji.

Według ostatnich sondaży, Marine Le Pen znajduje się w czołówce wyścigu do prezydentury. Z poparciem rzędu 16-18 proc. zajmuje trzecie miejsce za socjalistą Francois Hollande'em i centroprawicowym prezydentem Nicolasem Sarkozym. Badania opinii publicznej wskazują jednak, że szefowa FN nie ma większych szans na dogonienie prowadzącej dwójki pretendentów do Pałacu Elizejskiego.