Założona w Szwecji przez Ingvara Kamprada firma zaprzeczała dotąd, jakoby była zaangażowana w podobny proceder. Teraz informacje o więźniach pracujących na potrzeby IKEI sprawdzi Ernst & Young, a także - niezależnie - inni eksperci. Kompromitujące Szwedów dane wyszły na jaw za sprawą śledztwa telewizji WDR, która odnalazła w archiwach enerdowskiej policji politycznej Stasi dokumenty świadczące o tym, że od późnych lat 60. co najmniej jedna fabryka, korzystając z dobrych relacji z władzami NRD, najmowała więźniów do montażu sof.
Chodzi o zakład w miasteczku Waldheim w Saksonii, położony naprzeciwko więzienia. Jak wynika z ustaleń historyków, przez cały okres istnienia NRD trafiali tam również więźniowie polityczni, którzy w niektórych okresach stanowili w Waldheim nawet 20 proc. ogólnej liczby skazanych. - Nasza ekipa mieszkała na górnym piętrze fabryki, w pokoju z zasłoniętymi oknami. Maszyny były piętro niżej. Nie mieliśmy prawidłowych siedzeń, ochroniaczy na uszy czy oczy. Warunki były bardziej prymitywne niż gdzie indziej w NRD. To było niewolnictwo- opowiadał dziennikarzom Hans Otto Klare, który siedział w Waldheim za próbę ucieczki do Niemiec Zachodnich.
Z propozycją utworzenia wspólnego projektu badawczego, który miał zbadać sprawę, zwrócił się do IKEI Związek Stowarzyszeń Ofiar Reżimu Komunistycznego. Firma zignorowała tę propozycję, tłumacząc się potem, że list przyszedł... w sezonie urlopowym. Ostatecznie koncern z siedzibą w Holandii przystał na zaangażowanie w sprawę niezależnych audytorów, którzy do końca roku mają sporządzić raport.
Takie rozwiązanie dla wielu nie jest satysfakcjonujące. - Mam wrażenie, że Ikea gra na czas i liczy na krótką pamięć ludzi. Praktycznie uczynili się sędziami we własnej sprawie - ocenił w rozmowie z "Mitteldeutsche Zeitung" Hubertus Knabe, dyrektor miejsca pamięci umiejscowionego w dawnym areszcie Stasi w Berlinie.
To nie pierwszy problem IKEI z historią. Gdy firma otwierała swój pierwszy sklep w Izraelu, pojawiły się informacje, że jej założyciel co najmniej do 1948 roku był członkiem Ruchu Nowoszwedzkiego (NSR), który otwarcie popierał III Rzeszę Adolfa Hitlera. Kamprad poświęcił temu epizodowi dwa rozdziały w swojej autobiografii, obiecał przeznaczyć 1 mld funtów na cele charytatywne tytułem zadośćuczynienia i nazwał przynależność do NSR mianem "największego błędu w życiu".