W ostatnich dniach media poinformowały o nagłym pogorszeniu się stanu kardynała Martiniego i o tym, że odmówił on uporczywej terapii.
Był arcybiskupem Mediolanu w latach 1979-2002, a więc przez niemal cały pontyfikat polskiego papieża. Naukowiec jezuita, wybitny teolog, rektor Papieskiego Instytutu Biblijnego i Uniwersytetu Gregoriańskiego był charyzmatycznym duszpasterzem, jednym z największych myślicieli.
Jego poglądy, określane jako umiarkowanie postępowe, budziły w ostatnich latach zakłopotanie bardziej konserwatywnych środowisk kościelnych. Swe odważne niekiedy opinie przedstawiał na łamach dziennika "Corriere della Sera".
Po przejściu na emeryturę zamieszkał w Jerozolimie. Do Włoch wrócił w związku z pogorszeniem się stanu jego zdrowia.
Jako niekwestionowany autorytet we Włoszech, nie tylko dla osób wierzących, mówił otwarcie o kwestiach, które hierarchia uważa czasem za tematy tabu, takie jak antykoncepcja, sytuacja osób rozwiedzionych.
Kardynał Martini wyrażał opinię, że Kościół powinien przeprosić za błędy i surowość stanowiska w delikatnych kwestiach rodziny.
W 2006 roku stwierdził, że w związku z plagą AIDS prezerwatywa jest "mniejszym złem". Mówił też o konieczności otwarcia Kościoła na osoby rozwiedzione. - Kościół oddalił się od rzeczywistości - tak ocenił stanowisko wobec tych ludzi.
Dzisiaj jest niemało zakazów i norm, które nie zawsze są rozumiane przez zwykłego wiernego - uważał włoski purpurat.
Wiele jego podobnych wypowiedzi, interpretowanych przez media wręcz jako zapowiedź przełomu w Kościele, pozostało jednak w sferze dyskusji.