W porównaniu z planem reform autorstwa Merkel nawet traktat z Lizbony blednie jako dokument "pozbawiony znaczenia" - ocenia autor komentarza. Merkel musi forsować reformy, ponieważ kryzys pokazał, że wspólna waluta nie jest możliwa bez wspólnej polityki gospodarczej. Czas dojrzał do (utworzenia) unii gospodarcze" - czytamy w wydawanej w Monachium lewicowoliberalnej opiniotwórczej gazecie.

Reklama

Jak podkreśla "SZ", Merkel stworzyła "czteropunktowy katalog", który, jeżeli zaakceptują go europejscy partnerzy Niemiec, spełni oczekiwania na głęboką reformę UE. Komentator wymienia w tym kontekście nową politykę wobec rynków finansowych (europejski nadzór finansowy), politykę fiskalną z możliwym europejskim nadzorcą narodowych budżetów, wzmocnienie Parlamentu Europejskiego jako gremium legitymizującego w demokratyczny sposób reformy oraz wspólną politykę gospodarczą.

To wszystko brzmi bardzo technokratycznie - zauważa komentator - oznacza jednak w istocie "rewolucyjną zmianę" opartej na państwach narodowych wspólnoty europejskiej.

Gdy Merkel z nonszalancją oświadcza, że +niektórym dziedzinom polityki+, takim jak rynek pracy czy polityka podatkowa, należy dokładniej przyjrzeć się, to oznacza, że poszczególne państwa nie będą mogły za pomocą nieuzasadnionych subwencji stwarzać bodźców do budowy autostrad czy mieszkań własnościowych tylko po to, by zadowolić branżę budowlaną lub bankowców" - pisze komentator. "Ten, kto wkracza na ten teren, ingeruje w suwerenność. A kto ingeruje w suwerenność, ten ma do czynienia z państwami narodowymi" - dodaje.

Zdaniem "SZ" Merkel musi w tych dniach czuć się bardzo samotna. Jak wyjaśnia komentator, bezpośrednia, zagrażająca bytowi ludzi presja kryzysu osłabła, a Merkel sama dała Grecji gwarancję przeżycia. We Francji nowy prezydent żyje w świecie iluzji, Hiszpanie i Włosi cieszą się ze spadającego oprocentowania ich obligacji. (...) W Grecji rosną nadzieję na renegocjowanie porozumień - znowu - czytamy w "SZ".

W grudniu Rada Europejska ma zaakceptować plan przebudowy UE. Merkel nie dysponuje jednak instrumentami nacisku, by przeforsować swój plan przeciwko pogrążonej w letargu większości. W Europie odradza się mentalność targowania się jak na bazarze, co należy uznać za godne pożałowania po dwóch latach wytężonej walki z kryzysem. Zamiast przedstawiać plany przebudowy UE, Merkel powinna chyba znowu pogrozić narzędziami tortur - pisze w podsumowaniu autor komentarza.