Zdaniem Jewhenii Tymoszenko, jej matka jest torturowana, a odpowiedzialność za to ponoszą najwyższe władze państwa, z prezydentem Wiktorem Janukowyczem na czele. "Nie proszę, abyście byli uczciwi, ludzcy, czy miłosierni. Proszę was wszystkich tylko o jedno: NIE ZABIJAJCIE MOJEJ MAMY!" - napisała Jewhenia Tymoszenko.
Oświadczenie wystosował też mąż Julii Tymoszenko, Ołeksandr. Jego zdaniem, oskarżenie jego żony o zlecenie w 1996 roku zabójstwa deputowanego i biznesmena Jewhena Szczerbania jest pozbawione sensu ponieważ była premier nie ma z tym wydarzeniem nic wspólnego. Jego zdaniem, wysunięcie kolejnych oskarżeń może doprowadzić do zerwania planowanego na koniec lutego szczytu Ukraina - Unia Europejska.
Tymczasem przed budynkiem Administracji Prezydenta, trzech działaczy młodzieżówek partii opozycyjnych przykuło się do płotu. Żądają oni - między innymi - aby władze "nie znęcały się" nad Julią Tymoszenko i byłym szefem MSW Jurijem Łucenką, a także, aby Ukraina nie integrowała się z Sojuszem Celnym Rosji, Białorusi i Kazachstanu. Twierdzą, że będą tam stać dopóki władze nie spełnią ich żądań.
W czasie demonstracji miała miejsce niewielka prowokacja. Do około stu zwolenników opozycji próbowali podchodzić działacze nieznanej organizacji "Młodzież. Ukraina. Władza", którzy chcieli obejmować młodych opozycjonistów twierdząc, że opowiadają się za tym, aby na Ukrainie - podobnie jak w wielu krajach na świecie - był dziś obchodzony "Dzień objęć". Doszło do szarpaniny. Milicja nie interweniowała.