PRISM to zestaw narzędzi i procedur służący do przechwytywania danych elektronicznych, takich jak poczta, rozmowy przez komunikatory internetowe (w tym Skype), filmy, zdjęcia, a nawet przechowywane pliki. Zgodę na udział w programie wyrazić miały m.in. Microsoft, Facebook, Google, Yahoo i Apple. Według prasy firmy te umożliwiły rządowi dostęp do danych użytkowników przechowywanych na firmowych serwerach. Oficjalnie wszystkie zaprzeczyły tym doniesieniom.
W przeciwieństwie do PRISM „Informator” nie zajmuje się rejestrowaniem poszczególnych zdarzeń, tj. nawiązania połączenia telefonicznego czy wysłania e-maila. Natomiast wszystkie tego typu zdarzenia zebrane przez agencję porządkuje i kataloguje. W ten sposób pracownicy NSA w każdej chwili mogą się dowiedzieć, ile danych wywiadowczych zebrano, w jakim okresie, z jakiego kraju i jakiego typu były to dane. „Informator” nawet prezentuje te statystyki w przystępnej, graficznej formie, zaznaczając poszczególne kraje na mapie świata odpowiednim kolorem, w zależności od liczby zarejestrowanych zdarzeń.
A jest co katalogować. Z prezentacji, do której dotarł „Guardian”, wynika np., że tylko przez 30 dni w 2013 r. NSA zgromadziła 97 mld informacji wywiadowczych. W tym czasie głównym kierunkiem zainteresowania agencji był Bliski Wschód. Najczęściej podsłuchiwano Iran, z którego pochodziło aż 14 mld informacji. Następnie Pakistan z 13,5 mld. 12,7 mld wyciągnięto z Jordanu, 7,6 mld z Egiptu i 6,3 mld z Indii.
Samo istnienie aplikacji, która pozwala uporządkować miliardy drobnych informacji, nie jest szczególnie kontrowersyjne. Jednak zgodnie ze statystykami programu aż 3 mld informacji pochodziło ze Stanów Zjednoczonych, co podważa wiarygodność wypowiedzi przedstawicieli amerykańskiego wywiadu.
W marcu podczas przesłuchania przez senacką komisję ds. wywiadu koordynator służb James Clapper stanowczo zaprzeczył, jakoby agencja zbierała jakiekolwiek dane na temat Amerykanów. Z kolei na przesłuchaniu w Izbie Reprezentantów w 2012 r. szef NSA gen. Keith Alexander zapewniał, że agencja nie podsłuchuje w rutynowy sposób rozmów telefonicznych Amerykanów ani nie sprawdza ich e-maili.