Zagrożenie było bardzo duże - uważa konsul Wiesław Mazur. Polskiej placówce dyplomatycznej grożono atakiem z użyciem koktajli Mołotowa. Incydent potwierdziła policja, ale placówka nie została zaatakowana.
Grożono też wszystkim trzem pracownikom konsulatu, także na internetowych portalach społecznościowych. W czwartek, w okolice budynku zjechało przeszło 20 ciężarówek wojskowych, a do niedalekiego hotelu "Krym" przybyło około półtora tysiąca prorosyjskich bojówkarzy. Podjęto więc decyzję o zawieszeniu pracy konsulatu i ewakuacji polskich pracowników. Dyplomaci wyjechali w sobotę. Teraz wszyscy są bezpieczni.
Wiesław Mazur powiedział, że pierwsze groźby pod adresem dyplomatów pojawiły się w kwietniu zeszłego roku. Przed konsulatem doszło do kilku demonstracji, podczas których spalono oponę. Sytuacja zaostrzyła się w lutym, gdy wybrano nowe, prorosyjskie władze Krymu. Konsul podkreślił, że choć krymska policja jest zdezorganizowana, to dzięki osobistym kontaktom funkcjonariusze cały czas chronili konsulat. W końcu eskortowali dyplomatów aż do wyjazdu z Półwyspu. Przed wyjazdem rosyjski konsul z Symferopola powiedział, że chce się spotkać z polskim konsulem, ale Wiesław Mazur odmówił.
Polski konsul podkreślił, że bojówkarze i kozacy nikogo nie wpuszczają na Krym. Samozwańcze władze półwyspu nie liczą się z nikim. Nie wpuściły na Krym obserwatorów OBWE, pobito również kilku dziennikarzy. Wiesław Mazur wyraził jednak nadzieję, że w przyszłości sytuacja umożliwi pracę polskiego konsulatu.
Zadania sewastopolskiego konsulatu przejmuje konsulat w Odessie na Ukrainie.