Według tych danych, frekwencja była najwyższa w obwodzie tarnopolskim - 68,2 procent, i w iwano-frankowskim - 65,1 procent. Najniższą frekwencję odnotowano zaś w obwodzie ługańskim - 27 procent , i donieckim - 30,7 procent. Na części terytoriów tych obwodów wybory się nie odbyły, gdyż kontrolują je prorosyjscy separatyści.
W Mariupolu dość niska frekwencja i niejasna sytuacja w jednym z okręgów. W położonym kilkanaście kilometrów od posterunków separatystów mieście wybory odbyły się w cieniu wydarzeń wojennych.
Udział w głosowaniu wzięło nieco ponad 30 procent mieszkańców Mariupola. Wielu z nich podkreślało, że nie wierzy w możliwość jakichkolwiek zmian. Część w ogóle bojkotowała wybory, bo jak mówili nie identyfikują się z państwem Ukraińskim. Lokale wyborcze obstawione były milicją, w mieście działały lotne patrole wojskowe. Mimo, że istniała obawa dywersji ze strony separatystów, to w ciągu dnia zanotowano jedynie nieznaczne naruszenia procesu wyborczego. Ważne jest, że otwarto wszystkie lokale wyborcze, bo jeszcze kilka dni temu - stało to pod znakiem zapytania z powodu prowadzonych w tamtych okolicach ostrzałów artyleryjskich. Z Mariupola do najbliższych pozycji separatystów jest kilkanaście kilometrów.
Oficjalne wyniki głosowania wciąż nie są znane. Dość niejasna sytuacja panuje w jednej z dwóch Mariupolskich Okręgowych komisji wyborczych. Komisji nr 58. Kilka dni temu zmieniono tam szefową komisji na osobę związaną z byłą Partią Regionów. A to właśnie z tego okręgu w wyborach jednomandatowych startuje oligarcha Siergiej Taruta. Jego główny przeciwnik to miejscowy społecznik i ekolog Maksim Borodin. Niezależni obserwatorzy obawiają się machinacji podczas liczenia głosów.