Po tym jak Węgry uszczelniły swoją granicę, a ataki na płot nie przyniosły skutku, imigranci pozostający na terenie Serbii postanowili ruszyć na Zachód. W znacznym stopniu pomagały im w tym władze Serbii, organizując nawet autobusy przewożące uchodźców w kierunku granicy z Chorwacją. Również władze w Zagrzebiu przyjęły ich początkowo z otwartymi ramionami, obiecując wolne przejście na Zachód i organizując autobusy oraz pociągi przewożące imigrantów do stolicy.
Jednakże w ciągu dnia stanowisko chorwackiego rządu zmieniło się diametralnie. Kiedy okazało się, że do godziny 17 na teren Chorwacji weszło prawie 9000 osób, pojawiły się pierwsze głosy mówiące o tym, że najprawdopodobniej władze zdecydują się na zamknięcie granic.
Chorwacka prezydent Kolinda Grabarova-Kitaroviczova poprosiła wojsko, by było przygotowane na wsparcie policji. W nocy minister spraw wewnętrznych Chorwacji Ranko Ostojić ogłosił wstrzymanie - do odwołania - ruchu na przejściach granicznych z Serbią.
Wcześniej ze względu na oczekiwaną kolejną falę imigrantów - tym razem od strony Chorwacji, Węgry ogłosiły stan kryzysowy w kolejnych dwóch regionach na południowym zachodzie kraju.