W Turcji wciąż trwają poszukiwania spiskowców powiązanych z przewrotem, ale nie ma ryzyka wystąpienia kolejnego puczu - twierdzi źródło Reutera.
W jego opinii dowództwo tureckiej armii doznało "poważnego ciosu", szczególnie jeśli chodzi o organizację, ale wciąż funkcjonuje, współpracując ze służbami wywiadowczymi, policją i rządem.
Według rozmówcy Reutera wielu wysoko postawionych wojskowych uważa, że osoby odpowiedzialne za organizację puczu uciekły za granicę.
Na rozkaz prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana w poniedziałek przestrzeń powietrzną Turcji, w szczególności nad Stambułem, patrolują samoloty F16 - podała turecka agencja Anatolia.
Według agencji w nocy z niedzieli na poniedziałek rozpoczęto rozstawianie w Stambule ok. 1,8 tys. funkcjonariuszy sił specjalnych przysłanych z innych części kraju. Mają oni pilnować bezpieczeństwa w strategicznych miejscach miasta.
Tej samej nocy na największych placach Stambułu i Ankary zebrały się tysiące ludzi, którzy wyrażali poparcie dla Erdogana - pisze AFP.
Podczas próby przewrotu w nocy z piątku na sobotę doszło do krwawych starć z udziałem zbuntowanych oddziałów z jednej strony, a z drugiej - żołnierzy i funkcjonariuszy policji wiernych rządowi oraz dziesiątek tysięcy Turków, którzy wyszli na ulice z flagami. Zginęło ponad 290 osób - w tym ok. 100 puczystów, a ok. 1440 zostało rannych. W następstwie wydarzeń zatrzymano w Turcji już około 6 tys. osób, w tym ok. 3 tys. sędziów i prokuratorów oraz 36 generałów.