Gazeta powołuje się na doniesienia o podrzucaniu do urn wyborczych kart do głosowania, wielokrotnym głosowaniu tych samych osób w różnych lokalach wyborczych oraz masowym oddawaniu głosów na podstawie zaświadczeń o głosowaniu poza miejscem zamieszkania. Cytuje informacje o przywożeniu w sposób zorganizowany do komisji wyborczych w Moskwie dużych grup wyborców głosujących na podstawie takich zaświadczeń.

Reklama

Jedynym wyjątkiem w porównaniu z wyborami z 2011 roku było to, że niemal nie zgłaszano przypadków usuwania obserwatorów z lokali wyborczych; według ruchu Gołos, prowadzącego niezależną obserwację wyborów, ogółem liczba nieprawidłowości trochę się zmniejszyła, ale nie można mówić o zasadniczych zmianach - wskazują "Wiedomosti".

Dzień głosowania nie obył się bez doniesień o znacznej liczbie naruszeń - relacjonuje "Kommiersant", zaznaczając, że według szefowej Centralnej Komisji Wyborczej Ełły Pamfiłowej liczba nieprawidłowości była o wiele mniejsza niż podczas poprzednich wyborów. Partie informowały przede wszystkim o tzw. karuzelach (kiedy jedna osoba głosuje kilkakrotnie), o naruszaniu praw obserwatorów i niedozwolonej agitacji - wylicza dziennik.

"Kommiersant" zauważa, że jeśli ktoś chciał, mógł zagłosować kilkakrotnie - na przykład w lokalach wyborczych otwartych w Naddniestrzu, separatystycznym regionie na terytorium Mołdawii, gdzie mieszka ponad 100 tys. obywateli rosyjskich uprawnionych do głosowania. Dziennik opisuje zgłoszone w niedzielę do CKW przez partię Jabłoko przypadki organizowania "karuzeli" w Kraju Ałtajskim; MSW w tym regionie poinformowało, że nie zarejestrowało tego procederu.

W internecie, jak wskazuje gazeta, popularność zdobyły nagrania wideo ze scenami z lokali wyborczych w Niżnim Nowogrodzie i Rostowie nad Donem, gdzie członkowie komisji wyborczych pomagali w podrzucaniu do urn kart do głosowania. Doniesienia o "karuzelach" nadchodziły z obwodów: rostowskiego, amurskiego, saratowskiego, nowosybirskiego, penzeńskiego, z Kraju Krasnodarskiego, z republik: Tatarstanu i Dagestanu, a potwierdzenia naruszeń zostały opublikowane na YouTube i portalach społecznościowych - wylicza "Kommiersant".

Nieprawidłowości podczas wyborów nie są w Rosji rzadkością i obecne wybory nie stały się wyjątkiem - ocenia "Moskowskij Komsomolec", odnotowując doniesienia z Kraju Stawropolskiego o przypadkach wielokrotnego głosowania. Dziennik zauważa, że gdyby władze "rzeczywiście chciały uczciwego liczenia głosów, to surowo karałyby fałszerzy; jednak ani razu nie znalazł się w więzieniu nawet wykonawca fałszerstw, nie mówiąc już o zleceniodawcach".

"Po wyborach parlamentarnych z lat 1999, 2003, 2007, 2011 zachowały się doniesienia o fałszerstwach, ich dokumentalne potwierdzenia, materiały śledztw, śmieszne i straszne nagrania bójek, które wywiązywały się, kiedy fałszerzy łapano z setkami kart do głosowania w rękach" - wskazuje gazeta. "Czy nauczyciele i inni członkowie komisji wyborczych niskich szczebli fałszują z miłości do partii rządzącej? Nie, oni boją się zwolnienia z pracy i różnych nieprzyjemności" - ocenia "Moskowskij Komsomolec". "Nie wiemy i nikt nie wie, ilu ludzi głosuje za partię władzy z miłości, a ile - ze strachu" - uznaje gazeta.

Reklama