Odkąd przeszedłem na emeryturę, mam możliwość zajęcia się sprawami finansowymi i rodzinnymi, co przy stanowisku (doradcy prezydenta - PAP) byłoby trudne - napisał Harward w tekście cytowanym w piątek nad ranem przez agencje. - Praca ta, aby wykonywać ją dobrze, wymaga zaangażowania 24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu, koncentracji oraz oddania. W tej chwili nie mogę wziąć na siebie takiego obowiązku.
Jednocześnie agencja EFE podaje, powołując się na anonimowych przedstawicieli Partii Republikańskiej cytowanych przez nieprzychylną prezydentowi stację CNN, że Harward, były wiceszef Centralnego Dowództwa USA (CENTCOM), odrzucił propozycję prezydenta, gdy okazało się, że nie będzie mógł utworzyć swojego zespołu w taki sposób, jakiego oczekiwał.
Ponadto CNN podała, przytaczając opinię przyjaciela Harwarda, że zdaniem wiceadmirała sposób funkcjonowania Białego Domu jest "chaotyczny"; wspomina o tym także "New York Times".
Jednocześnie w rozmowie z agencją AP Harward, który był członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego za prezydentury George'a W. Busha, walczył w elitarnej jednostce komandosów Navy SEALs oraz służył w Iraku i Afganistanie, powiedział, że administracja Trumpa "była bardzo przychylnie nastawiona" do jego potrzeb, "zarówno zawodowych, jak i osobistych". Decyzja umotywowana jest "tylko kwestiami osobistymi - podkreślał. - Po 40 latach służby wojskowej wreszcie mam czas dla siebie".
Zapytany przez AP, czy zwracał się z prośbą o wprowadzenie swojego zespołu do amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, odpowiedział: "myślę, że to (pytanie) do prezydenta".
Trump przedstawił swą propozycję Harwardowi w środę, tj. dwa dni po złożeniu rezygnacji ze stanowiska doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego przez Michaela Flynna. Jego dymisja miała związek z tym, że zataił przed wysokimi rangą przedstawicielami władz informacje o swoich kontaktach z rosyjskim ambasadorem. W czwartek Trump po raz pierwszy przyznał, że to on sam zażądał rezygnacji swojego doradcy.
Po dymisji Flynna, który był doradcą Białego Domu ds. bezpieczeństwa najkrócej w historii, czyli przez trzy tygodnie i trzy dni, stanowisko p.o. doradcy Trump powierzył emerytowanemu generałowi piechoty Josephowi Keithowi Kelloggowi, który obecnie jest szefem personelu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
W przeciwieństwie do innych stanowisk w gabinecie prezydenta nominacja na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego nie musi być zatwierdzona przez Senat.
Jak oceniała agencja Reutera, utrata doradcy ds. bezpieczeństwa niedługo po objęciu urzędu przez Trumpa jest kłopotliwa dla prezydenta, który uczynił z bezpieczeństwa narodowego jeden z najważniejszych priorytetów swoich rządów.