Plan inkorporacji (Białorusi - PAP) pod pozorem integracji, który nie wyklucza scenariusza krymskiego - tak białoruski analityk Alaksandr Kłaskouski na łamach portalu Naviny.by (Biełorusskije Nowosti) podsumowuje publikację rosyjskich naukowców związanych z prestiżową uczelnią stosunków międzynarodowych.
Monografia „Świat w XXI wieku: prognoza rozwoju sytuacji międzynarodowej w poszczególnych krajach i regionach” wywołała poruszenie wśród białoruskich mediów niezależnych. Publikacja została wydana przez Centrum Badań Wojskowo-Politycznych Moskiewskiego Państwowego Instytutu (Uniwersytetu) Stosunków Międzynarodowych MSZ Rosji – czyli prestiżowego MGIMO, uchodzącego za kuźnię rosyjskich dyplomatów.
Znamienne jest to, że nie mamy tu do czynienia z majaczeniem rozpalonej świadomości na jakimś marginalnym portalu imperialnym, nie z anonimową wrzutką z profilu na Telegramie, walczącego z Łukaszenką, a z badaniem szanowanych i utytułowanych uczonych, którzy pracują pod znaną marką MGIMO, pod egidą rosyjskiego MSZ – podkreśla Kłaskouski. Dokument, który jeszcze w środę był dostępny w internecie w formacie PDF, w czwartek został zablokowany. Jego główne tezy streszczają jednak białoruskie media.
Według rosyjskich autorów Łukaszenka będzie kontynuował wprowadzanie w kraju "litwińskiego nacjonalizmu jako przeciwwagi dla ogólnorosyjskiej jedności". (W jęz. białoruskim „litwiny" to mieszkańcy Litwy historycznej, a obywatele współczesnej Litwy to „litewcy"; termin "litwinizm" stosowany jest w odniesieniu do dążenia Białorusinów do własnej historycznej samoidentyfikacji jako Litwinów z obszaru Księstwa Litewskiego - PAP.) Ponadto, "dążąc do utrzymania nieograniczonej władzy, (Łukaszenka) będzie hamować obiektywne procesy integracji z Rosją”".
"W interesach Moskwy jest, by do przekazania władzy na Białorusi doszło jak najszybciej, inaczej dojście do władzy sił prorosyjskich będzie coraz trudniej zagwarantować drogą pokojową" = oceniają autorzy z Rosji. Jak prognozują, napięcie na Białorusi będzie wzrastać, wzmacniając podziemne paramilitarne organizacje nacjonalistyczne i prozachodnie, być może doprowadzając do protestów i obalenia głowy państwa. "Konsekwencją tych masowych akcji protestu może się stać próba przejęcia władzy przez kręgi prozachodnie. Białoruś powinna być gotowa na taki rozwój wydarzeń i mieć odpowiedni plan działań podobny do tego, co zrealizowano na Krymie w 2014 r." - cytuje publikację Kłaskouski. Jeśli jednak Moskwa zdoła zapewnić dojście do władzy kandydatowi prorosyjskiemu, to do 2050 r. "procesy integracyjne zajdą na tyle daleko, że powstanie kwestia przyłączenia Białorusi do Rosji”".
"+Litwiński nacjonalizm+ to zapewne klasyczny białoruski nacjonalizm, który uważa Wielkie Księstwo Litewskie jako jedno ze źródeł białoruskiej etnogenezy i tradycji państwowej" - sugeruje, komentując publikację, portal "Biełorusskij Partizan". "Taka wypaczona terminologia jest charakterystyczna dla imperialistycznych rosyjskich szowinistów, którzy odmawiają narodowi białoruskiemu prawa do niezależnej egzystencji. "Monografia moskiewskich badaczy po raz kolejny potwierdza: żadnej bratniej integracji nie było i nie będzie. (…) Z punktu widzenia autorów logicznym finałem integracji powinno być wejście Białorusi w skład Rosji"– pisze Kłaskouski.
„Rosja nie daje Białorusinom prawa do demokratyzacji. Jeśli zaczną się poważne protesty przeciwko reżimowi autorytarnemu, to Moskwa uzna to za +majdan+ i może wysłać tu zielonych ludzików, żeby +ratować bratni naród+. Dokładnie tak samo może zareagować na próby miękkiej transformacji, europeizacji systemu po Łukaszence” – dodaje białoruski komentator. Kłaskouski przytacza opinie białoruskich ekspertów, którzy podkreślają, że bez reform gospodarczych, zwiększania świadomości narodowej i wolności wewnątrz kraju, a także rozwijania niezależnych mediów, sytuacja Białorusi będzie się tylko pogarszać. Takim kierunkiem działań nie jest jednak, jak oceniają eksperci, zainteresowane obecne kierownictwo Białorusi.
"Mówiąc krótko, Łukaszenka rezygnuje z reform, by utrzymać system silnej władzy. Ale paląc te mosty, zostaje sam na sam z imperium" - podsumowuje Kłaskouski.