Szef rosyjskiej dyplomacji oznajmił, że prezydent Ukrainy Petro Poroszenko "planuje zbrojną prowokację na granicy z Federacją Rosyjską, na granicy z Krymem". Wyraził przypuszczenie, że domniemana prowokacja miałaby nastąpić po upływie 25 grudnia trwającego obecnie na części terytoriów Ukrainy 30-dniowego stanu wojennego.
Według naszych danych tę prowokację na granicy z Krymem Poroszenko omawia ze swoimi zachodnimi kuratorami - powiedział Ławrow. Zapewnił, że Rosja odpowie "jak się patrzy" na takie działania. Minister oskarżył kraje zachodnie o to, iż "wszystko, co robią obecnie na przestrzeni poradzieckiej, to przygotowywanie rewolucji". Z kolei władze Ukrainy określił jako "reżim mający wszelkie cechy nazistowskiego i neonazistowskiego".
Mówiąc o domniemanych prowokacjach, Ławrow zapewnił także, że służby specjalne Rosji "podejmują działania, tak aby nie dochodziło do podobnych ekscesów".
Szef MSZ, który odpowiadał na pytania słuchaczy radia Komsomolskaja Prawda ocenił, że Rosja nie może uznać proklamowanych przez prorosyjskich separatystów w Donbasie tzw. republik ludowych, Donieckiej i Ługańskiej. Na pytanie, dlaczego Moskwa nie decyduje się na taki krok, odparł: "A co dalej? stracić całą pozostałą Ukrainę, pozostawić ją nazistom?".
Oświadczył również, że "przeważająca większość narodu ukraińskiego pragnie pokoju i chce uwolnić się od haniebnego reżimu". Następnie podkreślił: "Walczyć z Ukrainą nie będziemy, obiecuję".