Minister obrony Stepan Połtorak zapewnił, że ukraińskie siły nie planują żadnych ataków na Donbas "przynajmniej w najbliższym czasie". - To prowokacja, nic więcej - powiedział.
Według Skibickiego w połowie grudnia do Donbasu przybyła grupa rosyjskich specjalistów ds. broni chemicznej. Do ataku mogą oni wykorzystać środki chemiczne znajdujące się w przedsiębiorstwach na kontrolowanym przez separatystów terytorium. - Z Rosji przywiezione zostały także środki obrony przeciwchemicznej - przekazał.
- Rosyjskie służby specjalne cynicznie liczą na dużą liczbę ofiar wśród ludności cywilnej, co zapewni odpowiednie nagłośnienie i uwagę wspólnoty międzynarodowej - powiedział przedstawiciel wywiadu Ukrainy.
W poniedziałek specjalny wysłannik Stanów Zjednoczonych do spraw Ukrainy Kurt Volker nie wykluczył, że można oczekiwać nasilenia agresji Rosji wobec Ukrainy i oświadczył, że należy zrobić wszystko, bo do tego nie dopuścić.
- Jest jednak sprawa, która wywołuje zaniepokojenie. Są to rosyjskie oświadczenia, które mówią, że Ukraina przygotowuje się do ataku z zastosowaniem broni chemicznej - podkreślił.
- Taka dezinformacja niepokoi, gdyż Rosji potrzebna jest przyczyna do agresji. Chciałbym myśleć, że robi się to po to, by odwrócić uwagę od agresji przeciwko ukraińskim okrętom na Morzu Czarnym. Musimy jednak zachować czujność, powinniśmy obserwować sytuację i w ideale - uniknąć dalszej eskalacji i agresji - powiedział wysłannik Stanów Zjednoczonych.
25 listopada Rosjanie zaatakowali trzy niewielkie okręty ukraińskiej marynarki wojennej w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej między Morzem Czarnym i Azowskim. Rosyjskie służby zajęły ukraińskie jednostki i zatrzymały członków ich załóg. Ukraina potraktowała to zdarzenie jako akt otwartej agresji i ogłosiła 30-dniowy stan wojenny w obwodach przy granicy z Rosją oraz na obszarach nad Morzem Czarnym i Azowskim. Obowiązywał on do 26 grudnia.