Choć najważniejszą sprawą omawianą w ostatnich tygodniach w Brukseli i stolicach państw Unii była kwestia obsadzania wakatów na najwyższych unijnych stanowiskach, to w najbliższych miesiącach Unia na pewno powróci do dyskusji o przyszłym unijnym budżecie na lata 2021-2027. To skomplikowana kwestia, bo ostateczny kształt ram finansowych UE wymaga jednomyślnej zgody wszystkich państw.
Komisja Europejska, przedstawiając w maju ub.r. projekt przyszłego unijnego budżetu, który skrytykowało wiele państw, przedstawiała też propozycję rozporządzenia zakładającego powiązania wypłaty funduszy ze spełnianiem kryteriów praworządności. W praktyce to mechanizm, który zakłada, że Bruksela może zamrozić wypłatę środków unijnych dla kraju, który jej zdaniem łamie zasady rządów prawa.
KE przekonywała wtedy, że choć przyjęcie budżetu na kolejne siedem lat wymaga jednomyślności, to rozporządzenie - już tylko kwalifikowanej większości głosów. Oznaczałoby to, że pomimo sprzeciwu niektórych państw, rozporządzenie mogłoby zostać przyjęte i wejść w życie.
- Myślę, że ta propozycja jest bardzo rozsądna. Jest wspólne zrozumienie wśród krajów członkowskich tego, jak ważna jest kwestia powiązania funduszy z praworządnością. Choć propozycja dotycząca budżetu wymaga jednomyślności, to w przypadku praworządności wystarczy większość kwalifikowana – powiedział dziennikarzom wysoki urzędnik KE.
Wskazał, że to jednak kraje UE muszą zdecydować, czy propozycja wejdzie w życie; przy czym niektóre państwa stoją wręcz na stanowisku, że nie ma mowy o przyszłym budżecie bez powiązania go z praworządnością. - Nie sądzę, aby budżet unijny mógł być zakładnikiem tej zasady, to znaczy, że jakiś kraj, sprzeciwiając się powiązaniu z praworządnością, mógł blokować budżet. A to dlatego, że przyjęcie przyszyły unijnych ram finansowych jest w interesie wszystkich – zaznaczył.
Prowadzeniem negocjacji dotyczących unijnego budżetu zajmie się w najbliższych miesiącach Finlandia, która przejmie prezydencję w Radzie UE 1 lipca z rąk Rumunii. - Fińska prezydencja musi zrobić wszystko, żeby kraje UE osiągnęły kompromis w sprawie budżetu późną jesienią, w listopadzie czy grudniu. Finlandia jest bardzo zdeterminowana, jej nowy rząd jest bardzo konstruktywny, więc jestem bardzo optymistyczny – wskazało unijne źródło.
Kwestia budżetu ma pojawić się na rozpoczynającym się w czwartek szczycie UE w Brukseli. Żadne decyzje nie zostaną jednak podjęte. Na szczycie będą omawiane wyniki prac rumuńskiej prezydencji, choć w tej kwestii w ostatnich miesiącach niewiele się zmieniło.
Projekt powiązania funduszy z praworządnością budzi nie tylko kontrowersje wśród niektórych krajów członkowskich, ale też w samych instytucjach unijnych, mimo jednoznacznego poparcia KE.
W listopadzie ub.r. do mediów wyciekła opinia prawników Rady UE, w której wyrażają oni wątpliwość odnośnie do propozycji. Ich zdaniem ten mechanizm nie powinien być uznaniowy i powinien opierać się na konkretnych definicjach i kryteriach, których brakuje w propozycji Komisji.
Wcześniej również Europejski Trybunał Obrachunkowy informował, że choć pomysł Komisji, by w przyszłym budżecie UE można było ciąć fundusze dla krajów wykazujących brak poszanowania dla praworządności, jest dobry, ale brak w nim jasnych kryteriów i zabezpieczeń dla beneficjentów programów UE.
Rok temu, na początku maja 2018 r., przedstawiając propozycję KE wiążącą praworządność z dostępem do funduszy unijnych, unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viera Jourova powiedziała, że w myśl nowych przepisów uzasadnione wątpliwości co do niezawisłości systemu sądownictwa w danym kraju "mogłyby stać się początkiem procedury ograniczania czy zablokowania funduszy dla takiego kraju".
Zdaniem Jourovej, gdyby nowe przepisy obowiązywały już teraz, to procedura wobec Polski byłaby "teoretycznie możliwa", gdyż dla Komisji poszanowanie praworządności jest "koniecznym warunkiem należytego zarządzania finansami" oraz "efektywnego finansowania ze środków unijnych".
Komisarz zastrzegła jednocześnie, że przedstawione w ramach pakietu budżetowego propozycje "nie są wymierzone przeciwko żadnemu z krajów", a mają na celu jedynie "usprawnienie kontroli przepływu unijnych pieniędzy". Jourova podkreśliła, że wszczęcie postępowania wobec danego kraju będzie mogło mieć miejsce na skutek stwierdzenia "kompleksowych uchybień" w funkcjonowaniu rządów prawa.
Polska od dawna przeciwstawia się powiązaniu funduszy unijnych z praworządnością. Minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński oceniał w lutym ub.r., że podstawy prawne takiego rozwiązania są wątłe.
W kwietniu ub.r. wiceszef MSZ ds. europejskich Konrad Szymański powiedział PAP, że Polska nie zgodzi się na uznaniowe mechanizmy, które z zarządzania funduszami UE będą czyniły instrument politycznej presji na państwa członkowskie. Jego zdaniem budżet musi rządzić się prawem, a nie uznaniowością.