Późnym wieczorem kilkutysięczny tłum manifestantów usiłował przedostać się na plac Kossutha pod gmach parlamentu. 300-osobowa grupa młodych ludzi zamierzała sforsować otaczające go bariery. Tym razem nie było żądań politycznych. Demonstranci domagali się zwolnienia jednego z liderów skrajniej prawicy, Laszlo Toroczkaya, zatrzymanego podczas poniedziałkowych zamieszek.

Reklama

Protestujący znów zaatakowali policję koktajlami Mołotowa, butelkami i kamieniami. Dostało się również dziennikarzom. Demonstrujący usiłowali podpalać kontenery, ale ich akcja nie powiodła się z powodu padającego deszczu. Manifestantów rozproszono armatkami wodnymi i gazem łzawiącym, wypierając nieliczne grupy na przyległe uliczki.