Litwini mnożą warunki. Zapowiadają, że nie zrezygnują z weta, dopóki Kreml nie wznowi dostaw ropy rurociągiem Przyjaźń dla jedynej rafinerii kraju w Możejkach. Rosjanie twierdzą, że przerwa nastąpiła z "powodów technicznych". Ale w Wilnie widzą to inaczej. Zdaniem litewskiego ministerstwa spraw zagranicznych wstrzymanie dostaw to efekt przejęcia Możejek przez Orlen. Rosjanie mieli nadzieję, że to firmie z ich kraju uda się kupić zakład i teraz się mszczą.

Reklama

Na tym nie koniec. Litwini domagają się także od Rosji zobowiązania, że zrezygnuje z nawiązania formalnych stosunków z Abchazją i Osetią Południową, dwoma separatystycznymi regionami Gruzji. Wreszcie Litwinom zależy na wyrwaniu przez Unię od Rosji gwarancji dostaw gazu i ropy w ramach nowej umowy o partnerstwie.

Determinacja Litwinów postawiła w trudnej sytuacji Polskę. Postulaty wysuwane przez Litwinów są bowiem podzielane przez nasz kraj. Jednak Warszawa, która blokowała wznowienie rozmów o partnerstwie od jesieni 2006 roku, uzyskała wcześniej od Kremla to, czego chciała: zniesienie embarga na eksport polskiej żywności. Poparcie dla Litwinów oznaczałoby zatem złamanie danego Rosjanom słowa. I wywołanie otwartego konfliktu ze wschodnim sąsiadem. Na to Polacy się nie zdecydowali.

Do tej pory niewielka Litwa przyjmowała raczej spolegliwą postawę wobec Unii. Dlatego stanowczość Wilna zaskoczyła Komisję Europejską. I w końcu skłoniła ją do ustępstw. Do projektu mandatu na negocjacje z Rosją dołączono dwie deklaracje odnoszące się do „zamrożonych konfliktów” na Zakaukaziu i „bezpieczeństwa energetycznego”.

Mimo to wczoraj szef litewskiej dyplomacji Petras Vaitiekunas odmówił zniesienia blokady. "Poprosiłem stojących na czele Unii Słoweńców o wykreślenie z agendy wtorkowego spotkania sprawy rokowań z Rosją. Nasze postulaty nie zostały spełnione" - oświadczył.

"Myślę, że to ryzykowny i niezbyt przemyślany ruch, tym bardziej że w samotnym sprzeciwie wobec rozmów z Rosją Litwa nie może liczyć na Polskę. Ewentualny sprzeciw Wilna na pewno wpłynie na stosunki wewnątrz Unii" - komentuje dla „Dziennika” niemiecki politolog Stephen Bastos.

Słoweńcy chcą, aby mandat negocjacyjny został przyjęty już teraz, tak aby formalne rokowania z Moskwą mogły rozpocząć się w trakcie czerwcowego szczytu UE-Rosja. W ten sposób Unia chce wykorzystać złagodzenie polityki Kremla wobec Zachodu po przejęciu władzy przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.

Nowa umowa miałaby także uwzględnić realia obecnych stosunków między Wspólnotą i Rosjanami. Od chwili, gdy w 1997 r. zostało zawarte ostatnie porozumienie, do Unii przystąpiło 12 nowych państw. Rosja zaś radykalnie zwiększyła swoją potęgę. Dlatego obie strony chcą zasadniczo zacieśnić współpracę, łącznie z utworzeniem w dalszej perspektywie strefy wolnego handlu. Litwini uważają jednak, że tylko teraz Europa może wpłynąć na przyszłą ewolucję polityczną wschodniego sąsiada. I zdecydować, czy pójdzie on drogą dalszego autorytaryzmu, czy raczej demokratyzacji.