Jak zauważa największy szwedzki dziennik, rządy państw Europy Wschodniej znacznie wcześniej niż politycy na Zachodzie wprowadziły restrykcyjne obostrzenia w obawie przed zapaścią służby zdrowia. Natomiast politycy w Europie Zachodniej działali powolnie, ufając, że ich zaawansowany technologicznie system opieki zdrowotnej poradzi sobie z rozwojem koronawirusa.
Gazeta podkreśla, że gdy Europejczycy z Zachodu narzekają na zasady kwarantanny, ich kuzyni ze Wschodu surowe ograniczenia przyjmują ze spokojem. Należy jednak pamiętać, że rządzą tam mające duże poparcie społeczne partie, więc może w tych krajach "państwo to my" - ocenia prof. Li Bennich-Bjoerkman z wydziału politologii Uniwersytetu w Uppsali.
Inne czynniki mające pozytywny wpływ na sytuację epidemiczną, to według gazety znacznie młodsze społeczeństwa w Europie Wschodniej, a także większa skłonność mieszkańców Zachodniej Europy do podróżowania.
W artykule przypomina się, że gdy w lutym ogniskiem zakażeń stały się stoki we włoskich kurortach narciarskich, korzystali z nich głównie Szwedzi, Niemcy i Brytyjczycy, a nie Węgrzy czy Rumuni.
"Dagens Nyheter" podkreśla, że rozwój pandemii można będzie ocenić dopiero po kilku latach, dlatego kraje, które teraz dobrze radzą sobie z koronawirusem, mogą zostać dotknięte drugą lub trzecią falą zakażeń. Z tego powodu kraje Europy Wschodniej, jak pisze gazeta, bardzo ostrożnie i stopniowo łagodzą restrykcje.