Według informacji, do jakich dotarła AP, "prezydent (USA) Donald Trump otrzymał wtedy co najmniej jeden raport wywiadu dotyczący tej sprawy". Źródła w Białym Domu, z którymi rozmawiała agencja, potwierdziły też, że ówczesny doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa John Bolton "mówił swym współpracownikom, że osobiście powiadomił Donalda Trumpa o ustaleniach amerykańskiego wywiadu". Biały Dom twierdzi, że Trump nie mógł mieć wtedy ani później wiedzy na ten temat, ponieważ wywiad wciąż sprawdzał wiarygodność doniesień. "Bardzo rzadko zdarza się jednak, by raporty przedstawiane prezydentowi dotyczyły spraw sprawdzonych stuprocentowo; zawsze pozostaje jakiś cień wątpliwości" - zauważa w komentarzu AP.

Reklama

Agencja pisze, że były doradca Trumpa odmówił w poniedziałek odpowiedzi na pytanie, czy w marcu 2019 r. rzeczywiście wprowadził Trumpa w temat. Jednakże, występując w niedzielę w programie telewizji NBC, wyraził on opinię, że "Trump zasłania się teraz niewiedzą, by w ten sposób usprawiedliwić całkowitą bezczynność administracji w tej sprawie". "Może się wszystkiego wyprzeć, jeśli (jak twierdzi) nikt mu niczego nie mówił" - zauważył Bolton, autor demaskatorskiej książki o funkcjonowaniu administracji Trumpa, która ukazała się w ubiegłym tygodniu.

AP ocenia, że jeśli informacje, do których dotarła, okażą się prawdziwe, "Białemu Domowi będzie bardzo trudno odcinać się od doniesień wywiadu". "Może to również skłonić do postawienia pytania, dlaczego Trump nie podjął żadnych działań odwetowych wobec Moskwy za jej działania, które stanowiły przecież bezpośrednie zagrożenie dla życia amerykańskich wojskowych na służbie" - pisze AP. Tym bardziej, że "przez cały okres swego dotychczasowego urzędowania w Białym Domu Trump poszukiwał sposobów na poprawienie stosunków z Rosją i jej prezydentem, Władimirem Putinem, włączając w to niedawną propozycję ponownego włączenia Rosji w skład G7" - zaznacza AP.

Rozmówcy agencji podkreślili, że wnioski wywiadu przedłożone administracji USA na początku w 2019 r. "nie wymagały natychmiastowej reakcji". Przyznali zarazem, że była to jedyna sprawa omawiana na specjalnej naradzie w marcu 2019 r., zwołanej na wniosek wywiadu zaniepokojonego coraz bardziej agresywnymi działaniami Moskwy i ożywionymi kontaktami rosyjskiego wywiadu ze związaną z talibami grupą terrorystyczną Haqqani.

W niedzielę Trump zaprzeczył, jakoby wiedział o rosyjskich prowokacjach. Odnosząc się na Twitterze do doniesień "New York Timesa" - potwierdzonych później przez "Washington Post" i "Wall Street Journal" - że rosyjskie służby specjalne oferowały talibom pieniądze za ataki na amerykańskich żołnierzy, napisał: "Nikt nie informował mnie, wiceprezydenta (Mike'a) Pence'a ani szefa personelu Marka Meadowsa o tzw. atakach na nasze wojska w Afganistanie przez Rosjan, jak doniosło +anonimowe źródło+ (...) Wszyscy temu zaprzeczają, a poza tym nie było wielu ataków na nas" - napisał prezydent, dodając, że "nikt nie jest twardszy wobec Rosji" niż on. Trump zażądał też ujawnienia tożsamości źródeł dziennika.

Reklama

W sobotę oskarżeniom zaprzeczyły zarówno Rosja, jak i przedstawiciele talibów. Swoje dementi wystosowali także świeżo mianowany dyrektor Narodowego Wywiadu USA John Ratcliffe oraz Richard Grenell, który pełnił obowiązki dyrektora przed objęciem tej funkcji przez Ratcliffe'a.