W wypowiedziach zwolenników Trumpa dla CNN przeważa opinia, że wywołując zamieszki w Kongresie, spełnili swój "patriotyczny obowiązek" i wsparli prezydenta, którego postawa wobec "skradzionych wyborów" jest słuszna. Jestem absolutnie dumna (...). Powinniśmy wyciągnąć kongresmenów z budynku za włosy i powiedzieć im +dość tego+ - mówi starsza kobieta. Jestem dumny z tego, co robimy (...). Wybory były wielkim fałszerstwem - ocenia kolejny rozmówca CNN i podkreśla, że przyjechał z daleka, by spełnić patriotyczny obowiązek. Popieram to co się tutaj dzisiaj stało na sto, na tysiąc procent - dodaje. Jestem dumna, że patrioci ruszyli się i poparli naszego prezydenta Trumpa, bo on jest naszym prezydentem - oznajmia młoda kobieta. Kolejna zwolenniczka Trumpa mówi, że nie jest dumna, że doszło do zamieszek, ale "z pokorą i zadowoleniem obserwuje, że naród zareagował" na "oszustwa wyborcze".

Reklama

Trump straci władzę przed 20 stycznia?

Resort obrony USA zmobilizował całą Gwardię Narodową w Waszyngtonie, by opanować sytuację w stolicy - podaje CNN. Kongres USA, który wznowił po zamieszkach obrady zatwierdził Joe Bidena na stanowisku prezydenta elekta USA. "The Hill" podaje, że członkowie administracji USA rozważają wykorzystanie 25. poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, która przewiduje możliwość pozbawienia prezydenta władzy, jeśli większość członków jego gabinetu - pod kierunkiem wiceprezydenta - dojdzie do wniosku, że prezydent jest niezdolny do sprawowania tego urzędu. O zastosowanie 25. poprawki zaapelowali wcześniej do Pence'a demokratyczni członkowie komisji sprawiedliwości Izby Reprezentantów.

Reklama

Bilans zamieszek

W środę zwolennicy prezydenta USA Donalda Trumpa wtargnęli do gmachu Kongresu, doprowadzając do wstrzymania posiedzenia amerykańskiego parlamentu. W zamieszkach zgięły cztery osoby. W nocy ze środy na czwartek czasu lokalnego burmistrz Waszyngtonu Muriel Bowser ogłosiła, że stan wyjątkowy będzie obowiązywał w amerykańskiej stolicy do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu na prezydenta zwycięzcy listopadowych wyborów Demokraty Joe Bidena.