W oficjalnym komunikacie placówka wyraziła ubolewanie z powodu "działań władz rosyjskich, które zmusiły ją do zredukowania liczby pracowników konsularnych o 75 procent". Teraz możliwe są także problemy z realizowaniem usług dla obywateli USA, np. z wydawaniem nowych paszportów czy świadectw urodzenia, i innych usług notarialnych - poinformowała placówka.
10 pracowników osobami niepożądanymi
21 kwietnia Rosja uznała za osoby niepożądane 10 pracowników ambasady USA. Zabroniła także zatrudniania stronie amerykańskiej obywateli Rosji do prac administracyjnych i technicznych. Według niezależnego portalu Meduza w placówkach dyplomatycznych USA w Rosji pracuje około 450 osób. Ilu wśród nich jest obywateli Rosji - oficjalnie nie wiadomo, ale może być to kilkadziesiąt osób.
Takie ograniczenia Moskwa wprowadzała już w 1986 roku, a więc za czasów ZSRR. Ówczesny ambasador USA Arthur Hartman osobiście prowadził auto, dojeżdżając do pracy, a jego małżonka na bankietach sama musiała serwować gościom poczęstunek. W takim trybie amerykańska placówka działała do 1988 roku.
Ambasady USA za granicą powszechnie zatrudniają do prac administracyjno-technicznych obywateli miejscowych. Rosja nie korzysta z tej praktyki i prace pomocnicze wykonują albo przysłani z kraju specjaliści, albo członkowie rodzin dyplomatów.
Jednocześnie przy MSZ Rosji działa specjalna struktura, która pomaga ambasadom obcych państw i organizacjom zagranicznym w zatrudnianiu obywateli rosyjskich. Instytucja ta, o nazwie Interkadry GławUpDK, w informacji o swojej działalności podaje, że współpracuje z ponad 90 zagranicznymi przedstawicielstwami w Rosji. Są wśród nich ambasady Francji, Niemiec, Kanady, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii. Ambasada USA nie korzystała z tych usług.