Z bazy lotniczej Dolnej Saksonii w Wunstorfie wystartował samolot A400M z niemieckimi żołnierzami na pokładzie, aby zabezpieczyć ewakuację - informuje w poniedziałek telewizja ARD.

Spadochroniarze Dywizji Sił Szybkich są specjalnie przeszkoleni do takich misji. Według informacji agencji informacyjnej dpa, 40 pracowników z ambasady niemieckiej wylądowało na pokładzie amerykańskiego samolotu w Dosze w Katarze. W niedzielę cały personel niemieckiej ambasady i innych misji krajowych został przewieziony na lotnisko, które jest zabezpieczone przez tysiące amerykańskich żołnierzy.

Reklama

Operacja ratunkowa

W operacji ratunkowej weźmie udział kilka samolotów A400M. Samoloty, które mogą pomieścić 114 pasażerów i posiadają specjalną ochronę przed atakami, na przykład rakietowymi, najpierw przewożą poszkodowanych do Taszkientu w sąsiednim Uzbekistanie. Stamtąd samolotami cywilnymi udadzą się dalej do Niemiec.

Łączną liczbę obywateli niemieckich przebywających do niedzieli w Kabulu oszacowano na ponad 100 osób. Według ostatnich danych 1100 Afgańczyków wciąż pracuje na rzecz Niemiec w ramach samej tylko rządowej pomocy rozwojowej. Do tego dochodzą tysiące byłych pracowników Bundeswehry i ministerstw federalnych.

Talibowie w Kabulu

Jest to prawdopodobnie największa z dotychczasowych operacji ewakuacyjnych Bundeswehry - i to szczególnie trudna. "Jedno jest pewne: to niebezpieczna misja dla naszych żołnierzy" - napisało w poniedziałek na Twitterze Ministerstwo Obrony.

Afgańscy talibowie w niedzielę wkroczyli do Kabulu. Wykorzystując wycofanie się międzynarodowych sił wojskowych pod wodzą USA, przejęli kontrolę nad krajem. Dotychczasowy popierany przez Stany Zjednoczone rząd upadł, a prezydent kraju Aszraf Ghani zbiegł za granicę.