- Fala niepokojów wybuchła pod pozorem spontanicznych protestów (...). Stało się jasne, że głównym celem było obalenie porządku konstytucyjnego i przejęcie władzy. Mówimy o próbie zamachu stanu - mówił Tokajew podczas wideokonferencji przywódców państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB).
Na wniosek prezydenta Kazachstanu, do kraju przybył liczący ponad 2 tys. żołnierzy kontyngent wojsk należących do ODKB krajów: Rosji, Armenii, Białorusi, Tadżykistanu i Kirgistanu. Tokajew zapowiedział, że ta misja zostanie niedługo zakończona, wraz z szerszą "operacją antyterrorystyczną".
"Porządek przywrócony"
Prezydent ogłosił też, że w kraju został już przywrócony porządek, ale służby nadal wyłapują "terrorystów". Zadeklarował, że Kazachstan niedługo dostarczy społeczności międzynarodowej dowody, potwierdzające prezentowaną przez władze wersję wydarzeń.
Tokajew zaznaczył, że "próba zamachu stanu" została zorganizowana przez "uzbrojonych bojowników", a siły rządowe nigdy nie strzelałyby do pokojowych manifestantów.
Według podawanych przez kazachskie media informacji podczas zamieszek zginęły 164 osoby. - Po stronie służb mundurowych jest 16 ofiar śmiertelnych; liczba zabitych cywilów jest wciąż sprawdzana - przekazał prezydent.
Demonstracje w całym Kazachstanie wybuchły 2 stycznia i przerodziły się w gwałtowne starcia z wojskiem i policją. Manifestacje przeciwko podwyżce cen gazu LPG używanego do tankowania samochodów przekształciły się w szerszy protest przeciwko rządom Tokajewa. Państwa Zachodu i organizacje broniące praw człowieka od dawna krytykują Kazachstan za autorytarny system polityczny, ograniczanie wolności mediów i brak uczciwych wyborów.